Wpisy archiwalne w kategorii
mega 100-150 km
Dystans całkowity: | 6063.50 km (w terenie 318.00 km; 5.24%) |
Czas w ruchu: | 275:46 |
Średnia prędkość: | 21.99 km/h |
Maksymalna prędkość: | 70.10 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 142 (90 %) |
Maks. tętno średnie: | 122 (77 %) |
Liczba aktywności: | 53 |
Średnio na aktywność: | 114.41 km i 5h 12m |
Więcej statystyk |
Środa, 9 września 2009
Kategoria mega 100-150 km, 2009
Wycieczka sto dwunasta
Powoli kończą mi się pomysły na fajne nazwy wycieczek. Tyle ich było w tym roku, przy czym od początku mojego sezonu (9 kwietnia) było też 40 dni w których z różnych powodów nie siadałem na rower, a to niestety ponad 35% dni "rowerowych". Gdyby nie one dzisiejsza suma przejechanych kilometrów byłaby bardziej interesująca.
Dzisiejszy dzień był wprost idealny na wycieczki, bezchmurne niebo, lekki zmienny wiatr, temp. 15-20C, nic tylko gnać przed siebie.
Skoro jeżdżę głównie asfaltami to staram się wybierać nie dziurawe, ale czasami nie ma rady i człowieka wytrzęsie, dlatego jedną z moich ulubionych tras to droga 81, ale dojazdowe już nie są takie dobre. Wpierw Ustroń, chwila oddechu, rzut oka na znajomą Równicę i nazad przez Pawłowice do Żor.
Międzyczas Ustroń
ms-48,3
dst-39,5
tm-1h26' 09:51-11:17
as-27,5
W Baranowicach przed Żorami jedno - nie mogę tego inaczej określić jak - b...e przy skręcie w lewo w podporządkowaną o mało mnie nie rozjechało! Uratowała mnie sucha betonowa jezdnia na tym odcinku (był "pisk opon" mojego Kellysa) i dobrze działające hamulce, na asfalcie pewnie bym się wyłożył.
To już drugi taki przypadek, kiedy ktoś chce wymusić na mnie pierwszeństwo, poprzednio nie dalej jak tydzień temu w Brzeszczach podobnie zachowała się załoga policyjnego radiowozu, ale przynajmniej tamtego dnia po minie kierowcy widać było jak mu łyso. Dziś d...k żołędny był zaskoczony skąd przed maską "wziął mu się" rower!
Międzyczas Żory
ms-48,3
dst-81,2
tm-3h00' 11:37-13:11
as-27,0
Trasa: dom-Pawłowice-droga 81 Ustroń-powrót-Pawłowice-Żory-Szeroka-Gogołowa-Jastrzębie Dolne-dom
Ciśnienie/tętno: >>119/68/85<<
Temperatura: 15-20C
Dzisiejszy dzień był wprost idealny na wycieczki, bezchmurne niebo, lekki zmienny wiatr, temp. 15-20C, nic tylko gnać przed siebie.
Skoro jeżdżę głównie asfaltami to staram się wybierać nie dziurawe, ale czasami nie ma rady i człowieka wytrzęsie, dlatego jedną z moich ulubionych tras to droga 81, ale dojazdowe już nie są takie dobre. Wpierw Ustroń, chwila oddechu, rzut oka na znajomą Równicę i nazad przez Pawłowice do Żor.
Międzyczas Ustroń
ms-48,3
dst-39,5
tm-1h26' 09:51-11:17
as-27,5
W Baranowicach przed Żorami jedno - nie mogę tego inaczej określić jak - b...e przy skręcie w lewo w podporządkowaną o mało mnie nie rozjechało! Uratowała mnie sucha betonowa jezdnia na tym odcinku (był "pisk opon" mojego Kellysa) i dobrze działające hamulce, na asfalcie pewnie bym się wyłożył.
To już drugi taki przypadek, kiedy ktoś chce wymusić na mnie pierwszeństwo, poprzednio nie dalej jak tydzień temu w Brzeszczach podobnie zachowała się załoga policyjnego radiowozu, ale przynajmniej tamtego dnia po minie kierowcy widać było jak mu łyso. Dziś d...k żołędny był zaskoczony skąd przed maską "wziął mu się" rower!
Międzyczas Żory
ms-48,3
dst-81,2
tm-3h00' 11:37-13:11
as-27,0
Trasa: dom-Pawłowice-droga 81 Ustroń-powrót-Pawłowice-Żory-Szeroka-Gogołowa-Jastrzębie Dolne-dom
Ciśnienie/tętno: >>119/68/85<<
Temperatura: 15-20C
- DST 102.00km
- Czas 03:55
- VAVG 26.04km/h
- VMAX 48.30km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 7 września 2009
Kategoria mega 100-150 km, 2009
Kolejna setka
Po kilku mokrych dniach wyjrzało dziś słońce, dlatego należało zrobić z tego użytek.
Zamierzałem jedynie uzupełnić brakujące mi do 6100 kilometry (6027), ale przy tak sprzyjającej pogodzie, czyli trochę utrudniającym wietrze z W, szkoda było pozostać na ~70 km dystansie, pojechałem dalej niż zakładałem.
Międzyczas Haźlach
ms-44,3
dst-29,9
tm-1h11' 12:05-13:16
as-25,5
Międzyczas Żory
ms-45,0
dst-67,1
tm-2h37' 13:31-15:08
as-25,7
Trasa: dom-Pawłowice-droga 938 Haźlach-powrót-Pawłowice-Żory-Gotartowice-Rybnik
-Rydułtowy-Pszów-Kokoszyce-Jedłownik-Turza-Mszana-dom
Ciśnienie/tętno: >>121/71/86<<
Temperatura: 17-20C
Zamierzałem jedynie uzupełnić brakujące mi do 6100 kilometry (6027), ale przy tak sprzyjającej pogodzie, czyli trochę utrudniającym wietrze z W, szkoda było pozostać na ~70 km dystansie, pojechałem dalej niż zakładałem.
Międzyczas Haźlach
ms-44,3
dst-29,9
tm-1h11' 12:05-13:16
as-25,5
Międzyczas Żory
ms-45,0
dst-67,1
tm-2h37' 13:31-15:08
as-25,7
Trasa: dom-Pawłowice-droga 938 Haźlach-powrót-Pawłowice-Żory-Gotartowice-Rybnik
-Rydułtowy-Pszów-Kokoszyce-Jedłownik-Turza-Mszana-dom
Ciśnienie/tętno: >>121/71/86<<
Temperatura: 17-20C
- DST 122.80km
- Czas 04:56
- VAVG 24.89km/h
- VMAX 47.60km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 2 września 2009
Kategoria mega 100-150 km, 2009
Oświęcim
Ten Oświęcim "chodził mi po głowie" od jednej z czerwcowych niedziel, kiedy wracając z Pszczyny między Porębą a Mizerowem spotkałem starszego gościa na trekkingowym z manelami na bagażniku.
Jechał w przeciwnym kierunku i wyraźnie dał mi do zrozumienia, iż ma sprawę do mnie.
Z jego komputerkiem coś było nie tak, raz za razem blokował się i nie wskazywał właściwych danych.
W takim przypadku jeśli bateria jest sprawna, wyświetlacz cały, to przyczyny należy szukać w braku styków. Poruszyłem kabelkami dociskając je do podstawy, gość pokręcił kołem i wszystko gra.
Pytam oczywiście gdzie jedzie i skąd, okazuje się, iż raz w tygodniu w weekend jedzie z Jastrzębia do Oświęcimia i tego samego dnia wraca, w sumie 100 km.
Nie powiem, zaimponował mi tym dystansem, ale sam podkreślał, że jest wyposażony na wszelką ewentualność: kurtka z kapturem od deszczu i wszystko inne na bagażniku.
W tym czasie moja "granica zasięgu" ocierała się o połowę tego, wielki szacun.
Minęły prawie 3 miesiące od tamtego dnia, sprawa Oświęcimia męczyła mnie coraz bardziej, dziś się decyduję, bo lepszej pogody już nie będzie.
Przed 09:00 wyjazd, temp. 20C, wiatr SW i W dość silny i jak się później okazało bardzo utrudniający powrót.
Pierwszy postój na Rynku w Pszczynie, za sprawą wiatru dość szybki przejazd mimo fatalnej drogi 933 na odcinku Pawłowice-Pszczyna, kto może niech omija ją z daleka.
Międzyczas Pszczyna
ms-46,2
dst-27,4
tm-0h59' 09:37-10:36
as-27,6
Pojechałem dalej, lecz chcąc sobie skrócić zamiast oficjalnym objazdem, wybrałem jakiś "lewy" w prawo przed robotami na ul. Bielskiej, który dosłownie i w przenośni wyprowadził mnie "na manowce", kiedy skończył się asfalt nie chciało mi się już wracać i darłem dalej błotnistą ścieżką, aż "wylądowałem" ... w Goczałkowicach, tu powrót jedynką na drogę 933.
Dalsza część drogi 933 wyremontowana w znacznej części ze środków unijnych (tablice informacyjne) jest w doskonałym stanie za wyjątkiem 1-2 km w miejscowości Góra, za to w tym miejscu jest ścieżka dla pieszych i rowerów pofałdowana masakrycznie za sprawą wjazdów do posesji, może o to im chodziło?
Na jednym z oświęcimskich rond z prawej do ruchu zgodnym z moim kierunkiem włączył się "młody zając" w wieku 15-16 lat na góralu i darł ostro odskakując mi na ~200m, jednak po kolejnych 300m siedziałem mu na kole, fajnie było oglądać jego zdziwioną minę kiedy wyczuł mój oddech na plecach :)
Międzyczas Oświęcim
ms-46,2
dst-64,9
tm-2h34' 11:24-12:59
as-25,3
Powrót niestety pod wiatr strasznie się dłużył, przez Pszczynę jedynie przeskoczyłem zatrzymując się dopiero nad zbiornikiem Łąka by trochę odsapnąć, bo przecież czeka mnie ponownie "zrąbany" odcinek drogi 933, nigdy więcej tą trasą!!
Dlatego dzisiejsza trasa dała mi bardziej w kość, niż ta z niedzieli wynosząca ponad 150 km.
Międzyczas Łąka
ms-46,2
dst-95,5
tm-4h02' 13:12-14:40
as-23,7
Trasa: dom-Pawłowice-Pszczyna-Goczałkowice-Oświęcim-Pszczyna-Łąka zbiornik-Pawłowice-dom
Ciśnienie/tętno: >>122/73/80<<
Temperatura: 20-22C
Jechał w przeciwnym kierunku i wyraźnie dał mi do zrozumienia, iż ma sprawę do mnie.
Z jego komputerkiem coś było nie tak, raz za razem blokował się i nie wskazywał właściwych danych.
W takim przypadku jeśli bateria jest sprawna, wyświetlacz cały, to przyczyny należy szukać w braku styków. Poruszyłem kabelkami dociskając je do podstawy, gość pokręcił kołem i wszystko gra.
Pytam oczywiście gdzie jedzie i skąd, okazuje się, iż raz w tygodniu w weekend jedzie z Jastrzębia do Oświęcimia i tego samego dnia wraca, w sumie 100 km.
Nie powiem, zaimponował mi tym dystansem, ale sam podkreślał, że jest wyposażony na wszelką ewentualność: kurtka z kapturem od deszczu i wszystko inne na bagażniku.
W tym czasie moja "granica zasięgu" ocierała się o połowę tego, wielki szacun.
Minęły prawie 3 miesiące od tamtego dnia, sprawa Oświęcimia męczyła mnie coraz bardziej, dziś się decyduję, bo lepszej pogody już nie będzie.
Przed 09:00 wyjazd, temp. 20C, wiatr SW i W dość silny i jak się później okazało bardzo utrudniający powrót.
Pierwszy postój na Rynku w Pszczynie, za sprawą wiatru dość szybki przejazd mimo fatalnej drogi 933 na odcinku Pawłowice-Pszczyna, kto może niech omija ją z daleka.
Międzyczas Pszczyna
ms-46,2
dst-27,4
tm-0h59' 09:37-10:36
as-27,6
Pojechałem dalej, lecz chcąc sobie skrócić zamiast oficjalnym objazdem, wybrałem jakiś "lewy" w prawo przed robotami na ul. Bielskiej, który dosłownie i w przenośni wyprowadził mnie "na manowce", kiedy skończył się asfalt nie chciało mi się już wracać i darłem dalej błotnistą ścieżką, aż "wylądowałem" ... w Goczałkowicach, tu powrót jedynką na drogę 933.
Dalsza część drogi 933 wyremontowana w znacznej części ze środków unijnych (tablice informacyjne) jest w doskonałym stanie za wyjątkiem 1-2 km w miejscowości Góra, za to w tym miejscu jest ścieżka dla pieszych i rowerów pofałdowana masakrycznie za sprawą wjazdów do posesji, może o to im chodziło?
Na jednym z oświęcimskich rond z prawej do ruchu zgodnym z moim kierunkiem włączył się "młody zając" w wieku 15-16 lat na góralu i darł ostro odskakując mi na ~200m, jednak po kolejnych 300m siedziałem mu na kole, fajnie było oglądać jego zdziwioną minę kiedy wyczuł mój oddech na plecach :)
Międzyczas Oświęcim
ms-46,2
dst-64,9
tm-2h34' 11:24-12:59
as-25,3
Powrót niestety pod wiatr strasznie się dłużył, przez Pszczynę jedynie przeskoczyłem zatrzymując się dopiero nad zbiornikiem Łąka by trochę odsapnąć, bo przecież czeka mnie ponownie "zrąbany" odcinek drogi 933, nigdy więcej tą trasą!!
Dlatego dzisiejsza trasa dała mi bardziej w kość, niż ta z niedzieli wynosząca ponad 150 km.
Międzyczas Łąka
ms-46,2
dst-95,5
tm-4h02' 13:12-14:40
as-23,7
Trasa: dom-Pawłowice-Pszczyna-Goczałkowice-Oświęcim-Pszczyna-Łąka zbiornik-Pawłowice-dom
Ciśnienie/tętno: >>122/73/80<<
Temperatura: 20-22C
- DST 118.50km
- Teren 5.00km
- Czas 05:07
- VAVG 23.16km/h
- VMAX 54.50km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 września 2009
Kategoria mega 100-150 km, 2009
Po czeskiej stronie
Chociaż mieszkam w strefie nadgranicznej, nigdy nie byłem po tamtej stronie w celach powiedzmy nie handlowych, dziś postanowiłem to zmienić i przejechać ten rejon od Marklowic Dolnych do Bohumina jedynie porównując jak żyją ludzie, jakie mają drogi, generalnie przyjrzeć się tym terenom "po sąsiedzku" za formalnie istniejącą granicą, której tak na prawdę już nie widać.
Odniosłem wrażenie, iż jest jakby biedniej, widać więcej starych domów wymagających renowacji, a mniej nowych, mniej sklepów, oraz to co było powodem "zwiedzania" Bohumina wzdłuż i wszerz, czyli wg mnie mało czytelne i mniejsze tablice kierunkowe.
Drogi co prawda również połatane, ale nie dziurawe, a w takim Bohuminie ścieżka rowerowa potrafi skończyć się kilkadziesiąt metrów przed S1, a jest chyba jedynie po to, by sobie na nią popatrzeć.
Bardzo duża różnica temperatur w ciągu dnia, co widać niżej, wiatr umiarkowany z W, zachmurzenie małe.
Trasa: dom-Zebrzydowice-Marklowice Górne-Marklowice Dolne-Zavada-Detmarovice-Bohumin-Chałupki-Olza-Odra-Bełsznica-Rogów-Czyżowice-Jedłownik-Kokoszyce-Wodzisław Śl.-Turza-Mszana-dom
Ciśnienie/tętno: >>121/72/88<<
Temperatura: 13-30C
Odniosłem wrażenie, iż jest jakby biedniej, widać więcej starych domów wymagających renowacji, a mniej nowych, mniej sklepów, oraz to co było powodem "zwiedzania" Bohumina wzdłuż i wszerz, czyli wg mnie mało czytelne i mniejsze tablice kierunkowe.
Drogi co prawda również połatane, ale nie dziurawe, a w takim Bohuminie ścieżka rowerowa potrafi skończyć się kilkadziesiąt metrów przed S1, a jest chyba jedynie po to, by sobie na nią popatrzeć.
Bardzo duża różnica temperatur w ciągu dnia, co widać niżej, wiatr umiarkowany z W, zachmurzenie małe.
Trasa: dom-Zebrzydowice-Marklowice Górne-Marklowice Dolne-Zavada-Detmarovice-Bohumin-Chałupki-Olza-Odra-Bełsznica-Rogów-Czyżowice-Jedłownik-Kokoszyce-Wodzisław Śl.-Turza-Mszana-dom
Ciśnienie/tętno: >>121/72/88<<
Temperatura: 13-30C
- DST 107.30km
- Teren 5.00km
- Czas 04:36
- VAVG 23.33km/h
- VMAX 47.60km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 28 sierpnia 2009
Kategoria mega 100-150 km, 2009
Salmopol? Eee tam!
Zgodnie z tym co opisałem w wycieczce pt. Przymiarka, Salmopol był kolejną z "grubszych" tras jakie miałem w planie.
Nie wyszło w ubiegłym tygodniu, w tym nie miałem zamiaru odpuszczać, chociaż dochodziły mnie "sprzeczne sygnały" w sprawie pogody.
Z jednej strony charakter chmur (cirrus i cirrostratus)w dniu wczorajszym mógł wskazywać na ewentualną zmianę pogody - tu pogorszenie związane z frontem ciepłym - zaś mapy na dwa najbliższe dni o niczym takim "nie wspominały".
Jadąc spokojnie rano zastanawiałem się jeszcze: skręcić w Skoczowie, czy jechać do Wisły?
Wiał lekki wiatr z SE, gdyby się jednak wzmógł, miałbym go w plecy przy podjeździe od strony Szczyrku.
Na "Orlenie" w Ustroniu próbowałem "zasięgnąć języka" u piwkujących autochtonów i wysondować, jak się ma Salmopol do np. Równicy.
Jednym z nich okazał się być mieszkaniec Wisły Malinki, który nawiązał do czasów swojej młodości (lata 80') jak zjeżdżali na sankach nocą z Salmopola wcześniej wyholowani samochodem.
Wg. niego podjazd na Równicę jest co prawda krótszy, ale bardziej stromy, to do reszty rozwiało moje wątpliwości, jednym słowem nie powinno być źle. Nie omieszkał wspomnieć o możliwości wstąpienia po drodze na piwko do zajazdu "Na Zielonym".
Jak się później okazało wybór był trafiony z jeszcze jednego powodu: lokalna droga ze Skoczowa do Bielska jest dość pofałdowana, w samym Bielsku to samo, od tego miejsca stale pod górkę, więc już na samym dojeździe do Szczyrku jesteśmy dobrze "wyhuśtani"!
Odciążywszy nieco plecaczek z zapasów, czas najwyższy ruszać dalej w kierunku Wisły.
Międzyczas Ustroń
ds-39,4
as-24,9
tm-1h35'
ms-40,9
Wyjazd Ustroń 09:08-09:55 Malinka
Na przystanku autobusowym za skocznią w Malince chwila na posmakowanie isostara i spojrzenie kto i w którą stronę jedzie. Zdecydowanie więcej było zjeżdżających, głównie samochody, gdyż trafił się też motor, ale rowerów ani jednego, co za pech!
Po raz trzeci nie mam szczęścia (Kubalonka, Równica to samo), by komuś "siąść na koło" i popatrzeć jak mu idzie.
Międzyczas Malinka
ds-55,6
as-23,8
tm-2h20'
ms-40,9
Nie powiem, kilka razy zastanawiałem się czy czasem nie dać dupolandii chwili na "ostygniecie", ale takie wybicie z rytmu z reguły kończy się jeszcze gorzej... gdzie ten biały krzyż?!
W pewnym momencie dało się słyszeć odgłos pracującego na wysokich obrotach ciężkiego silnika, czyli gdzieś musi być podjazd skoro tak rzęzi, a nikt taki mnie nie wyprzedził, znaczy przełęcz tuż tuż?
Niestety po chwili wszystko było jasne, wyładowana grubaśnymi balami "prosto z lasu" powolutku w dół zjeżdżała ciężarówka hałasując podobnie jakby darła w górę.
Jeszcze jedna agrafka, jeszcze jeden zakręt i jest! Po lewej placyk i zajazd, po prawej biały krzyż, droga tym razem nie pnie się w górę, a zaczyna opadać. Po 40' o godz. 10:54 jestem na przełęczy. Eee tam, nie było tak źle!
Kilkanaście minut oddechu i zjazd w kierunku Szczyrku. Niestety osiągnięta szybkość nie jest imponująca mimo letnich hamulców na dole, a wyprzedził mnie tylko jeden samochód - ms-60,9.
Co tak słabo? Cóż, chyba zjazd w stronę Wisły byłby ciekawszy, miejscami "z nudów" należało nawet pokręcić, bo zaczęło mi się strasznie dłużyć.
Międzyczas Salmopol
ds-64,7
as-21,9
tm-3h00'
ms-40,9
Przez Bielsko (trochę sobie pojeździłem po Kamienicy, a nawet coś mnie "pognało" kawałek pod Dębowiec), Skoczów - tu półgodzinne schładzanie "kopyt" w Wiśle, Pawłowice do domu.
Kiedy ponownie wracałem na trasę z jednej z "dzikich plaż" na wiślanym jazie, od strony Skoczowa zauważyłem młodziana przyczajonego na góralu. Darł ostro "zasłuchany w kierownicę" lub też w jaką mp3-kę i zanim się rozkręciłem spory kawałek odskoczył ale nie zniknął z oczu. Jednak po chwili ten dystans nie ulegał już zmianie, aż do świateł w Ochabach, które go nieco przytrzymały. On ruszył, a dla mnie zrobiło się niestety czerwone.
Jednak po kilkuset metrach w oddali zamajaczyła mi jego czerwona koszulka, a on stojąc na poboczu "znęcał się" nad pompką przy tylnym kole.
Wahadełko poszło w ruch; ponownie mnie dogania, odskakuje na kilkaset metrów, a mijając odwraca przy tym głowę, jakby nie chciał pokazać "piany".
Po paru kilometrach ponownie zauważam charakterystyczną sylwetkę zaczopowaną słuchawkami walkmana, przy czym tępo "znęcania się" wyraźnie wzrosło.
Nie powiem, ta sytuacja bardzo mnie zaskoczyła, ale też nie byłem na to przygotowany. Postanowiłem przy trzecim razie chociaż zapytać kiedy kolejny raz będzie mnie wyprzedzał: dojedziesz? Niestety nie pojawił się już, gdzieś go wcięło...
Trasa: dom-Pawłowice-Skoczów-Ustroń-Wisła Malinka-Salmopol-Szczyrk-Bielsko-Kamienica
-Wapienica-Skoczów-Pawłowice-dom
Ciśnienie/tętno: >>119/69/90
Nie wyszło w ubiegłym tygodniu, w tym nie miałem zamiaru odpuszczać, chociaż dochodziły mnie "sprzeczne sygnały" w sprawie pogody.
Z jednej strony charakter chmur (cirrus i cirrostratus)w dniu wczorajszym mógł wskazywać na ewentualną zmianę pogody - tu pogorszenie związane z frontem ciepłym - zaś mapy na dwa najbliższe dni o niczym takim "nie wspominały".
Jadąc spokojnie rano zastanawiałem się jeszcze: skręcić w Skoczowie, czy jechać do Wisły?
Wiał lekki wiatr z SE, gdyby się jednak wzmógł, miałbym go w plecy przy podjeździe od strony Szczyrku.
Na "Orlenie" w Ustroniu próbowałem "zasięgnąć języka" u piwkujących autochtonów i wysondować, jak się ma Salmopol do np. Równicy.
Jednym z nich okazał się być mieszkaniec Wisły Malinki, który nawiązał do czasów swojej młodości (lata 80') jak zjeżdżali na sankach nocą z Salmopola wcześniej wyholowani samochodem.
Wg. niego podjazd na Równicę jest co prawda krótszy, ale bardziej stromy, to do reszty rozwiało moje wątpliwości, jednym słowem nie powinno być źle. Nie omieszkał wspomnieć o możliwości wstąpienia po drodze na piwko do zajazdu "Na Zielonym".
Jak się później okazało wybór był trafiony z jeszcze jednego powodu: lokalna droga ze Skoczowa do Bielska jest dość pofałdowana, w samym Bielsku to samo, od tego miejsca stale pod górkę, więc już na samym dojeździe do Szczyrku jesteśmy dobrze "wyhuśtani"!
Odciążywszy nieco plecaczek z zapasów, czas najwyższy ruszać dalej w kierunku Wisły.
Międzyczas Ustroń
ds-39,4
as-24,9
tm-1h35'
ms-40,9
Wyjazd Ustroń 09:08-09:55 Malinka
Na przystanku autobusowym za skocznią w Malince chwila na posmakowanie isostara i spojrzenie kto i w którą stronę jedzie. Zdecydowanie więcej było zjeżdżających, głównie samochody, gdyż trafił się też motor, ale rowerów ani jednego, co za pech!
Po raz trzeci nie mam szczęścia (Kubalonka, Równica to samo), by komuś "siąść na koło" i popatrzeć jak mu idzie.
Międzyczas Malinka
ds-55,6
as-23,8
tm-2h20'
ms-40,9
Nie powiem, kilka razy zastanawiałem się czy czasem nie dać dupolandii chwili na "ostygniecie", ale takie wybicie z rytmu z reguły kończy się jeszcze gorzej... gdzie ten biały krzyż?!
W pewnym momencie dało się słyszeć odgłos pracującego na wysokich obrotach ciężkiego silnika, czyli gdzieś musi być podjazd skoro tak rzęzi, a nikt taki mnie nie wyprzedził, znaczy przełęcz tuż tuż?
Niestety po chwili wszystko było jasne, wyładowana grubaśnymi balami "prosto z lasu" powolutku w dół zjeżdżała ciężarówka hałasując podobnie jakby darła w górę.
Jeszcze jedna agrafka, jeszcze jeden zakręt i jest! Po lewej placyk i zajazd, po prawej biały krzyż, droga tym razem nie pnie się w górę, a zaczyna opadać. Po 40' o godz. 10:54 jestem na przełęczy. Eee tam, nie było tak źle!
Kilkanaście minut oddechu i zjazd w kierunku Szczyrku. Niestety osiągnięta szybkość nie jest imponująca mimo letnich hamulców na dole, a wyprzedził mnie tylko jeden samochód - ms-60,9.
Co tak słabo? Cóż, chyba zjazd w stronę Wisły byłby ciekawszy, miejscami "z nudów" należało nawet pokręcić, bo zaczęło mi się strasznie dłużyć.
Międzyczas Salmopol
ds-64,7
as-21,9
tm-3h00'
ms-40,9
Przez Bielsko (trochę sobie pojeździłem po Kamienicy, a nawet coś mnie "pognało" kawałek pod Dębowiec), Skoczów - tu półgodzinne schładzanie "kopyt" w Wiśle, Pawłowice do domu.
Kiedy ponownie wracałem na trasę z jednej z "dzikich plaż" na wiślanym jazie, od strony Skoczowa zauważyłem młodziana przyczajonego na góralu. Darł ostro "zasłuchany w kierownicę" lub też w jaką mp3-kę i zanim się rozkręciłem spory kawałek odskoczył ale nie zniknął z oczu. Jednak po chwili ten dystans nie ulegał już zmianie, aż do świateł w Ochabach, które go nieco przytrzymały. On ruszył, a dla mnie zrobiło się niestety czerwone.
Jednak po kilkuset metrach w oddali zamajaczyła mi jego czerwona koszulka, a on stojąc na poboczu "znęcał się" nad pompką przy tylnym kole.
Wahadełko poszło w ruch; ponownie mnie dogania, odskakuje na kilkaset metrów, a mijając odwraca przy tym głowę, jakby nie chciał pokazać "piany".
Po paru kilometrach ponownie zauważam charakterystyczną sylwetkę zaczopowaną słuchawkami walkmana, przy czym tępo "znęcania się" wyraźnie wzrosło.
Nie powiem, ta sytuacja bardzo mnie zaskoczyła, ale też nie byłem na to przygotowany. Postanowiłem przy trzecim razie chociaż zapytać kiedy kolejny raz będzie mnie wyprzedzał: dojedziesz? Niestety nie pojawił się już, gdzieś go wcięło...
Trasa: dom-Pawłowice-Skoczów-Ustroń-Wisła Malinka-Salmopol-Szczyrk-Bielsko-Kamienica
-Wapienica-Skoczów-Pawłowice-dom
Ciśnienie/tętno: >>119/69/90
- DST 147.50km
- Czas 06:22
- VAVG 23.17km/h
- VMAX 60.90km/h
- Temperatura 28.0°C
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 sierpnia 2009
Kategoria mega 100-150 km, 2009
Drogami ROW-u
Kilkadziesiąt lat temu, czy nawet jeszcze kilkanaście, pojęcie ROW znane było powszechnie, obecnie jedynie starsze roczniki pamiętają co ten termin oznacza.
Od tamtych lat wiele się zmieniło, czy na lepsze, trudno oceniać, pewne jest jedno; stan dróg na przestrzeni tych lat nie poprawił się, wręcz przeciwnie są one w "opłakanym stanie" z pewnymi wyjątkami.
Do wyjątków należy powstanie obwodnicy Żor w zachodniej części miasta i paru kilkukilometrowych fragmentów dróg lokalnych w innych miejscowościach, oraz większy remont drogi 81, reszta nosi piętno wyciśnięte kołami samochodów ciężarowych w postaci głębokich kolein.
Tymi drogami prowadziła moja dzisiejsza wycieczka. Słoneczny poranek, temp. 18-25C, lekki wiatr z SW, tylko pokrycie nieba w 3/4 chmurami wysokimi, czyli cirrus i cirrostratus będącymi zwiastunami frontu ciepłego, może oznaczać pogorszenia pogody.
Pierwszy postój w Gotartowicach, a one kojarzą się jak wiadomo z lotniskiem sportowym, będącym siedzibą Aeroklubu Rybnickiego Okręgu Węglowego, głównie w celu opróżnienia bidonu i zerknięcia co tam nowego.
Dziś było sennie i prawie bez ruchu, na płycie żywej duszy, nie to co pod koniec lat 60', czyli w czasach kiedy aeroklub prężnie się rozwijał. Od wiosny do jesieni - jeśli tylko nie padało lub wiało zbyt mocno - nad lotniskiem coś "wisiało" w powietrzu, jeśli nie szybowiec to samolot, albo jeden i drugi spięci liną holowniczą. Częstym widokiem były startujące pod dużym kątem ciągnięte liną wyciągarki szkolne szybowce.
Mam wrażenie, że to wszystko odeszło, chociaż członkowie aeroklubu w dalszym ciągu liczą się na arenie sportowej kraju i zagranicy.
Gotartowice
ms-48,3
dst-23,8
tm-0h 56'
as-25,5
Po zaliczeniu 6 (słownie sześciu) rond na odcinku kilku kilometrów znalazłem się w "stolicy" okręgu czyli Rybniku na jednym z "cepeenów", tym razem by uzupełnić kalorie, gdyż czekała mnie jazda pod czołowo-boczny wzmagający się coraz bardziej wiatr z SW.
Rybnik
ms-48,3
dst-34,4
tm-1h 24'
as-24,7
Trzeci postój zaplanowałem sobie w Brzeziu leżącym "o rzut beretem" od Raciborza, a zjeżdża się tam z Płaskowyżu Rybnickiego tzw. Lukasyną w dolinę Odry.
Ten 2-3 km zjazd jest dość szybki, droga względnie cała, choć wydawało mi się osiągnąć tam wyższą prędkość niż wskazane ms-59,9 (póki co wiadukt w Bziu trzyma się mocno).
W miejscu zajmowanych jeszcze kilkanaście lat temu rybników, czyli stawów rybnych, które niestety z roku na rok zarastały coraz bardziej, powstał kompleks handlowy.
Brzezie
ms-59,9
dst-55,8
tm-2h 16'
as-24,7
Wspomniane rybniki będą mi towarzyszyły przez dalszą część trasy, tym razem na południe. Droga prowadziła w pobliżu dużych zbiorników powstałych po wyeksploatowaniu żwiru, oraz kompleksu stawów rybnych "Wielikąt".
Opuszczając w Bukowie "królestwo żab i komarów" droga poprowadziła mnie do leżącego na wzniesieniu Rogowa, zjazdem przez Syrynkę do Zawady i po kolejnych kilku pagórkach o 16:00 byłem w domu.
Trasa: dom-Żory-Gotartowice-Rybnik-Rydułtowy-Rzuchów-Brzezie-Lubomia-Nieboczowy
-Buków-Syrynia-Rogów-Syrynka-Kokoszyce-Turza-Mszana-dom
Puls/tętno: >>110/61/105<< (dla jasności: pomiar po zejściu z roweru i wejściu do mieszkania w pozycji siedzącej)
Od tamtych lat wiele się zmieniło, czy na lepsze, trudno oceniać, pewne jest jedno; stan dróg na przestrzeni tych lat nie poprawił się, wręcz przeciwnie są one w "opłakanym stanie" z pewnymi wyjątkami.
Do wyjątków należy powstanie obwodnicy Żor w zachodniej części miasta i paru kilkukilometrowych fragmentów dróg lokalnych w innych miejscowościach, oraz większy remont drogi 81, reszta nosi piętno wyciśnięte kołami samochodów ciężarowych w postaci głębokich kolein.
Tymi drogami prowadziła moja dzisiejsza wycieczka. Słoneczny poranek, temp. 18-25C, lekki wiatr z SW, tylko pokrycie nieba w 3/4 chmurami wysokimi, czyli cirrus i cirrostratus będącymi zwiastunami frontu ciepłego, może oznaczać pogorszenia pogody.
Pierwszy postój w Gotartowicach, a one kojarzą się jak wiadomo z lotniskiem sportowym, będącym siedzibą Aeroklubu Rybnickiego Okręgu Węglowego, głównie w celu opróżnienia bidonu i zerknięcia co tam nowego.
Dziś było sennie i prawie bez ruchu, na płycie żywej duszy, nie to co pod koniec lat 60', czyli w czasach kiedy aeroklub prężnie się rozwijał. Od wiosny do jesieni - jeśli tylko nie padało lub wiało zbyt mocno - nad lotniskiem coś "wisiało" w powietrzu, jeśli nie szybowiec to samolot, albo jeden i drugi spięci liną holowniczą. Częstym widokiem były startujące pod dużym kątem ciągnięte liną wyciągarki szkolne szybowce.
Mam wrażenie, że to wszystko odeszło, chociaż członkowie aeroklubu w dalszym ciągu liczą się na arenie sportowej kraju i zagranicy.
Gotartowice
ms-48,3
dst-23,8
tm-0h 56'
as-25,5
Po zaliczeniu 6 (słownie sześciu) rond na odcinku kilku kilometrów znalazłem się w "stolicy" okręgu czyli Rybniku na jednym z "cepeenów", tym razem by uzupełnić kalorie, gdyż czekała mnie jazda pod czołowo-boczny wzmagający się coraz bardziej wiatr z SW.
Rybnik
ms-48,3
dst-34,4
tm-1h 24'
as-24,7
Trzeci postój zaplanowałem sobie w Brzeziu leżącym "o rzut beretem" od Raciborza, a zjeżdża się tam z Płaskowyżu Rybnickiego tzw. Lukasyną w dolinę Odry.
Ten 2-3 km zjazd jest dość szybki, droga względnie cała, choć wydawało mi się osiągnąć tam wyższą prędkość niż wskazane ms-59,9 (póki co wiadukt w Bziu trzyma się mocno).
W miejscu zajmowanych jeszcze kilkanaście lat temu rybników, czyli stawów rybnych, które niestety z roku na rok zarastały coraz bardziej, powstał kompleks handlowy.
Brzezie
ms-59,9
dst-55,8
tm-2h 16'
as-24,7
Wspomniane rybniki będą mi towarzyszyły przez dalszą część trasy, tym razem na południe. Droga prowadziła w pobliżu dużych zbiorników powstałych po wyeksploatowaniu żwiru, oraz kompleksu stawów rybnych "Wielikąt".
Opuszczając w Bukowie "królestwo żab i komarów" droga poprowadziła mnie do leżącego na wzniesieniu Rogowa, zjazdem przez Syrynkę do Zawady i po kolejnych kilku pagórkach o 16:00 byłem w domu.
Trasa: dom-Żory-Gotartowice-Rybnik-Rydułtowy-Rzuchów-Brzezie-Lubomia-Nieboczowy
-Buków-Syrynia-Rogów-Syrynka-Kokoszyce-Turza-Mszana-dom
Puls/tętno: >>110/61/105<< (dla jasności: pomiar po zejściu z roweru i wejściu do mieszkania w pozycji siedzącej)
- DST 107.50km
- Teren 2.00km
- Czas 04:35
- VAVG 23.45km/h
- VMAX 59.90km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 24 sierpnia 2009
Kategoria mega 100-150 km, 2009
Przymiarka
Gdyby nie sobotnie załamaniem pogody pewnie spróbowałbym się z podjazdem na Salmopol, tylko nie byłem pewien który wariant trasy wybrać; wpierw do Szczyrku od strony Bielska, czy też może jednak podjeżdżać od Wisły.
Przynajmniej tak "straszono", bo w sumie to jedynie wieczorem trochę popadało, ale też nie do końca można było być pewnym co się z tego w ciągu dnia rozwinie przy prawie całkowitym pokryciu nieba, no i ten mój nie do końca wyleczony kaszel.
Po trzech dniach "wolnego" wyruszyłem na rozpoznanie, którego ostatecznym celem jest wspomniana przełęcz.
Przez znaczną część trasy należało zmagać się z silnym czołowym wiatrem ze wschodu, na tyle silnym, by w porywach czasami na płaskich odcinkach między Strumieniem a Pszczyną nie pozwalał pojechać szybciej jak 16-18 km/h
Do tej pory już kilka razy jechałem wzdłuż jeziora, ale ani razu nie byłem na zaporze, tym razem ciekawość zwyciężyła.
Międzyczas zapora:
ms-39,3
dst-38,3
tm-1h43'
as-22,4
Przejechałem do końca po koronie licząc na utwardzony c.d., jednak zjazd kończy się w lesie. Pytani o drogę młodzi ludzie coś mętnie wskazywali na leśną dróżkę, która miała mnie doprowadzić do Mazańcowic, wolałem poszukać czegoś innego.
W połowie zapory jest zejście na drogę do Zabrzegu i dalej przez Ligotę, Międzyrzecze do Wapienicy, z której jak na dłoni widać Szyndzielnię i inne górki, czyli Salmopol już niedaleko.
Międzyczas Wapienica:
ms-45,3
dst-56,8
tm-2h37'
as-21,7
Skoro miał być jedynie mały rekonesans, to ostro w prawo do Skoczowa, przynajmniej te kilkanaście kilometrów będzie z wiatrem.
Trasa: dom-Pawłowice-Strumień-Pszczyna-Goczałkowice Zapora-Zabrzeg-Ligota-Międyrzecze-Wapienica-Jasienica-Grodziec-Świętoszówka
-Pogórze-Skoczów-Pawłowice-dom
Przynajmniej tak "straszono", bo w sumie to jedynie wieczorem trochę popadało, ale też nie do końca można było być pewnym co się z tego w ciągu dnia rozwinie przy prawie całkowitym pokryciu nieba, no i ten mój nie do końca wyleczony kaszel.
Po trzech dniach "wolnego" wyruszyłem na rozpoznanie, którego ostatecznym celem jest wspomniana przełęcz.
Przez znaczną część trasy należało zmagać się z silnym czołowym wiatrem ze wschodu, na tyle silnym, by w porywach czasami na płaskich odcinkach między Strumieniem a Pszczyną nie pozwalał pojechać szybciej jak 16-18 km/h
Do tej pory już kilka razy jechałem wzdłuż jeziora, ale ani razu nie byłem na zaporze, tym razem ciekawość zwyciężyła.
Międzyczas zapora:
ms-39,3
dst-38,3
tm-1h43'
as-22,4
Przejechałem do końca po koronie licząc na utwardzony c.d., jednak zjazd kończy się w lesie. Pytani o drogę młodzi ludzie coś mętnie wskazywali na leśną dróżkę, która miała mnie doprowadzić do Mazańcowic, wolałem poszukać czegoś innego.
W połowie zapory jest zejście na drogę do Zabrzegu i dalej przez Ligotę, Międzyrzecze do Wapienicy, z której jak na dłoni widać Szyndzielnię i inne górki, czyli Salmopol już niedaleko.
Międzyczas Wapienica:
ms-45,3
dst-56,8
tm-2h37'
as-21,7
Skoro miał być jedynie mały rekonesans, to ostro w prawo do Skoczowa, przynajmniej te kilkanaście kilometrów będzie z wiatrem.
Trasa: dom-Pawłowice-Strumień-Pszczyna-Goczałkowice Zapora-Zabrzeg-Ligota-Międyrzecze-Wapienica-Jasienica-Grodziec-Świętoszówka
-Pogórze-Skoczów-Pawłowice-dom
- DST 101.60km
- Czas 04:18
- VAVG 23.63km/h
- VMAX 66.50km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 sierpnia 2009
Kategoria mega 100-150 km, 2009
Polder Buków - podróż sentymentalna
Opuszczając kilkadziesiąt lat temu (1962) tereny zajmowane obecnie przez suchy Polder Buków nie przyszło mi na myśl, jak dalece działalność człowieka (eksploatacja kruszyw i prace związane z budową polderu) potrafi zmienić krajobraz do tego stopnia, że po latach nie byłem w stanie ponownie zlokalizować doskonale znanych mi kiedyś miejsc, w których spędziłem część swojego dzieciństwa.
Dolina górnej Odry ma w sobie coś szczególnego, z jednej strony stanowi część północnego "przyczółka" Bramy Morawskiej będącego przejściem pomiędzy Karpatami na wschodzie i Sudetami na zachodzie, z drugiej zaś to naturalny korytarz dla migrującej z południa na północ i z północy na południe fauny i flory.
Jednak to "coś" pryska z chwilą nadejścia "wielkiej wody" czyli powodzi, które co jakiś czas nawiedzają te tereny. Czasami może ona przybrać postać katastrofy, jak ta z 1997 roku.
Dzisiejsza wycieczka w znacznej części przebiegała doliną górnej Odry zajmowanej w przygranicznym odcinku z Czechami przez Polder Buków, by w rejonie Raciborza wejść na Płaskowyż Rybnicki.
Potraktowałem ją jako swego rodzaju podróż sentymentalną, a kto wie czy czasem nie pożegnalną. Tempo zachodzących zmian jest tak duże, iż nie wiadomo czy będzie jeszcze kolejna okazja ku temu.
Pogoda wprost idealna na taki wypad, niebo w prawdzie bezchmurne, ale temperatury przy lekkim wietrze z SE do przyjęcia, od 19C przed południem do 25C wieczorem, łączny czas -> 6h 57'.
Trasa: dom-Mszana-Turza-Olza-Odra-Buków-Wielikąt-Lubomia-Brzezie-Kornowac-Rzuchów-Pstrążna-Dzimierz-Nowa Wieś-Lyski-Sumina-Jejkowice-Rybnik-Chwałowice-Świerklany-Szeroka-dom
Międzyczas Olza:
ms-52,8
dst-26,3
tm-0h59'
as-26,9
Ciśnienie i tętno >>105/63/98<<
Dolina górnej Odry ma w sobie coś szczególnego, z jednej strony stanowi część północnego "przyczółka" Bramy Morawskiej będącego przejściem pomiędzy Karpatami na wschodzie i Sudetami na zachodzie, z drugiej zaś to naturalny korytarz dla migrującej z południa na północ i z północy na południe fauny i flory.
Jednak to "coś" pryska z chwilą nadejścia "wielkiej wody" czyli powodzi, które co jakiś czas nawiedzają te tereny. Czasami może ona przybrać postać katastrofy, jak ta z 1997 roku.
Dzisiejsza wycieczka w znacznej części przebiegała doliną górnej Odry zajmowanej w przygranicznym odcinku z Czechami przez Polder Buków, by w rejonie Raciborza wejść na Płaskowyż Rybnicki.
Potraktowałem ją jako swego rodzaju podróż sentymentalną, a kto wie czy czasem nie pożegnalną. Tempo zachodzących zmian jest tak duże, iż nie wiadomo czy będzie jeszcze kolejna okazja ku temu.
Pogoda wprost idealna na taki wypad, niebo w prawdzie bezchmurne, ale temperatury przy lekkim wietrze z SE do przyjęcia, od 19C przed południem do 25C wieczorem, łączny czas -> 6h 57'.
Trasa: dom-Mszana-Turza-Olza-Odra-Buków-Wielikąt-Lubomia-Brzezie-Kornowac-Rzuchów-Pstrążna-Dzimierz-Nowa Wieś-Lyski-Sumina-Jejkowice-Rybnik-Chwałowice-Świerklany-Szeroka-dom
Międzyczas Olza:
ms-52,8
dst-26,3
tm-0h59'
as-26,9
Ciśnienie i tętno >>105/63/98<<
- DST 108.40km
- Teren 12.00km
- Czas 04:49
- VAVG 22.51km/h
- VMAX 52.80km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 sierpnia 2009
Kategoria mega 100-150 km, 2009
Równica
Wczoraj padało i z jazdy nici, a był to 28 dzień w tym roku (licząc od 9 kwietnia jak zacząłem jeździć w tym sezonie), w którym zostałem uziemiony, głównie za sprawą deszczowych dni, ale były też powody zdrowotne.
Od niedzieli zmagam się z kaszlem, dziś rano do lekarza, przepisała antybiotyk i na trasę.
Tym razem chciałem wjechać na Równicę, ostatni raz byłem na niej ze 30 lat temu, ale samochodem.
Mimo pięknej pogody zdziwił mnie tam prawie zerowy ruch, wyprzedziło mnie kilka samochodów, tyle samo zjeżdżało w dół, a na poboczu spotkałem majstrującego coś przy rowerku gościa, którego wcześniej widziałem kilkaset metrów przed sobą jak kręcił w górę, nic więcej!
Jednak parking był zapełniony, widać wiara wybrała się znacznie wcześniej ode mnie, na szczycie byłem o 12:15.
Kolejne zaskoczenie; rowerów "jak na lekarstwo", widziałem jednego bikera jak jeździł tam i we wte, gdzie reszta, czyżby dopiero jutro mieli się "zwalić"??
Pół godzinki oddechu, kilka kromek, chwila kontemplacji bliższych i dalszych widoków, ale czas brać się za powrót zanim ci co wjechali rano nie zaczną robić tego samego. Ruch w górę dalej umiarkowany, tylko dwóch bikerów kręciło z wysiłkiem, można było oszczędzać hamulce. Zjeżdżałem samotnie, dopędziłem nawet jakiś samochód na zjeździe, który tym razem był o wiele przyjemniejszy i znacznie szybszy - ms 60,9 km/h.
Co prawda tak na "wszelki wypadek" wożę ze sobą rezerwową dętkę i do dziś nie była mi potrzebna. Dosłownie na 1,5 km przed domem tylne koło zaczęło robić się sztywne i głośne, ujechałem tak z 500 metrów do skrzyżowania (Pszczyńska-Piłsudskiego), reszta trasy niestety na pych.
Po rozebraniu koła z opony i dętki wyjąłem stalowy cienki błyszczący drucik, taki z kordu opony, oczywiście to nie był "mój" drucik. Ciekawe ile czasu jechałem na tym "flaczejącym" kole?
Kiedy tak teraz analizuję ostatnie kilkanaście kilometrów, zaczyna mi świtać dlaczego ~10 km "przed metą" to ze mnie "uszło powietrze" zmuszając mnie do zatrzymania się i naruszenia "żelaznej rezerwy", jazda przestała być przyjemna, ale kto mógł przypuszczać, że w kole zamiast 6 atm mam pewnie marne resztki?
Od dziś na trasy oprócz dętki zabieram również "zestaw naprawczy", licho nie śpi!
Trasa: dom-Pawłowice-Strumień-Ustroń-Równica, powrót tą samą trasą. Temp. 17-26C, wiatr dość silny W i NW.
Od niedzieli zmagam się z kaszlem, dziś rano do lekarza, przepisała antybiotyk i na trasę.
Tym razem chciałem wjechać na Równicę, ostatni raz byłem na niej ze 30 lat temu, ale samochodem.
Mimo pięknej pogody zdziwił mnie tam prawie zerowy ruch, wyprzedziło mnie kilka samochodów, tyle samo zjeżdżało w dół, a na poboczu spotkałem majstrującego coś przy rowerku gościa, którego wcześniej widziałem kilkaset metrów przed sobą jak kręcił w górę, nic więcej!
Jednak parking był zapełniony, widać wiara wybrała się znacznie wcześniej ode mnie, na szczycie byłem o 12:15.
Kolejne zaskoczenie; rowerów "jak na lekarstwo", widziałem jednego bikera jak jeździł tam i we wte, gdzie reszta, czyżby dopiero jutro mieli się "zwalić"??
Pół godzinki oddechu, kilka kromek, chwila kontemplacji bliższych i dalszych widoków, ale czas brać się za powrót zanim ci co wjechali rano nie zaczną robić tego samego. Ruch w górę dalej umiarkowany, tylko dwóch bikerów kręciło z wysiłkiem, można było oszczędzać hamulce. Zjeżdżałem samotnie, dopędziłem nawet jakiś samochód na zjeździe, który tym razem był o wiele przyjemniejszy i znacznie szybszy - ms 60,9 km/h.
Co prawda tak na "wszelki wypadek" wożę ze sobą rezerwową dętkę i do dziś nie była mi potrzebna. Dosłownie na 1,5 km przed domem tylne koło zaczęło robić się sztywne i głośne, ujechałem tak z 500 metrów do skrzyżowania (Pszczyńska-Piłsudskiego), reszta trasy niestety na pych.
Po rozebraniu koła z opony i dętki wyjąłem stalowy cienki błyszczący drucik, taki z kordu opony, oczywiście to nie był "mój" drucik. Ciekawe ile czasu jechałem na tym "flaczejącym" kole?
Kiedy tak teraz analizuję ostatnie kilkanaście kilometrów, zaczyna mi świtać dlaczego ~10 km "przed metą" to ze mnie "uszło powietrze" zmuszając mnie do zatrzymania się i naruszenia "żelaznej rezerwy", jazda przestała być przyjemna, ale kto mógł przypuszczać, że w kole zamiast 6 atm mam pewnie marne resztki?
Od dziś na trasy oprócz dętki zabieram również "zestaw naprawczy", licho nie śpi!
Trasa: dom-Pawłowice-Strumień-Ustroń-Równica, powrót tą samą trasą. Temp. 17-26C, wiatr dość silny W i NW.
- DST 101.10km
- Czas 04:10
- VAVG 24.26km/h
- VMAX 60.90km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 sierpnia 2009
Kategoria mega 100-150 km, 2009
Drogami czterech powiatów
Kolejny wypad i podobne jak wcześniejsze bez specjalnego planowania. W sumie wyboru trasy dokonałem rano ad hoc, znając w przybliżeniu te tereny.
Pogoda w sam raz na wycieczkę, o godz. 9:00 temp. 17C, wiatr SE i jak się okazało wiał z tego kierunku na całej trasie, dlatego też na półmetku w Raciborzu-Markowicach (avs przez miasto tylko 20,0, stan ulic znacznie gorszy niż dróg dojazdowych) po 55,5 km avs wynosiła 27,3 km/h.
Pozostała część trasy niestety już pod wiatr, który bardzo wyraźnie utrudniał jazdę, temp. 22C.
Trasa: Mszana-Turza-Gorzyce-Chałupki-Krzyżanowice-Tworków-Racibórz-Markowice-
Raszczyce-Żytna-Lyski-Czernica-Rydułtowy-Pszów-Jedłownik-Turza-Mszana-dom
Tętno po powrocie: >>121/72/88<<
Pogoda w sam raz na wycieczkę, o godz. 9:00 temp. 17C, wiatr SE i jak się okazało wiał z tego kierunku na całej trasie, dlatego też na półmetku w Raciborzu-Markowicach (avs przez miasto tylko 20,0, stan ulic znacznie gorszy niż dróg dojazdowych) po 55,5 km avs wynosiła 27,3 km/h.
Pozostała część trasy niestety już pod wiatr, który bardzo wyraźnie utrudniał jazdę, temp. 22C.
Trasa: Mszana-Turza-Gorzyce-Chałupki-Krzyżanowice-Tworków-Racibórz-Markowice-
Raszczyce-Żytna-Lyski-Czernica-Rydułtowy-Pszów-Jedłownik-Turza-Mszana-dom
Tętno po powrocie: >>121/72/88<<
- DST 104.80km
- Czas 04:18
- VAVG 24.37km/h
- VMAX 54.50km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze