Wpisy archiwalne w kategorii
mega 100-150 km
Dystans całkowity: | 6063.50 km (w terenie 318.00 km; 5.24%) |
Czas w ruchu: | 275:46 |
Średnia prędkość: | 21.99 km/h |
Maksymalna prędkość: | 70.10 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 142 (90 %) |
Maks. tętno średnie: | 122 (77 %) |
Liczba aktywności: | 53 |
Średnio na aktywność: | 114.41 km i 5h 12m |
Więcej statystyk |
Piątek, 7 sierpnia 2009
Kategoria mega 100-150 km, 2009
Hotel Grůň Mosty u Jablunkova

Po kilkudniowej wymuszonej "względami medycznymi" przerwie o których wolę nie wspominać i zapowiadającej się super pogodzie, postanowiłem rozeznać nową trasę do Istebnej, ale tym razem przez Czechy.
Miał to być tylko przejazd przez Cieszyn po obu stronach Olzy i po dojechaniu do Ropicy przy drodze 11/E75 "w tył zwrot".
Wyruszyłem ~9:30 przy słonecznej pogodzie, na niebie zaczęły tworzyć się pierwsze cumulusy, lekki wiaterek z E, temp. 20C, czego w takim razie chcieć więcej?
W Haźlachu na skrzyżowaniu 937/938 zmuszony byłem "wysuszyć" bidon, gdyż niestety czołowo-boczny wiatr coraz bardziej zaczął utrudniać jazdę. Mógłbym go ponownie napełnić na pobliskim Orlenie, ale zakupy - ogólnie mówiąc - "na CPN" są nieekonomiczne, 1/2 l. butelka płynu to wydatek minimum 2,0 PLZ. Co prawda przed Cieszynem mijałem "Biedronkę", ale zapięcie pozostało w domu, a w takim przypadku nigdy nic nie wiadomo...
Przejeżdżając przez Cieszyn "nie miałem głowy" by rozglądać się za jakimś "wodopojem", chęć znalezienia się jak najszybciej po drugiej stronie Olzy była silniejsza niż świadomość "wyschniętego" bidonu. Trochę trudno mi było poznać ten Cieszyn, jaki znałem z lat '80. Wtedy sznur "jadących gęsiego" samochodów z tablicami z różnych stron Polski i Europy bezbłędnie wskazywał granicę, teraz dojazd odbywał się bardziej "na czuja".
Co prawda nie jechałem "na oparach", w plecaczku wiozły się jeszcze dwie 1/4l. buteleczki "wysokooktanowego" - ze względu na różowy kolor - płynu na "czarną godzinę", ale obowiązkowo należało uzupełnić zapasy.
Ani się obejrzałem i po króciutkim podjeździe o nach. 12° byłem w Ropicy. Nie mogłem nie zajrzeć do mijanego "spożywczaka" i o dziwo "zero" trudności z zakupem czegokolwiek za złotówki. Zatankowany bidon, dobra droga, świecące słoneczko, które niestety po raz drugi w przeciągu kilku dni spiekło mi po kilka cm ciut bardziej odsłoniętych nóg, przedramion i nos - zachęcał do dalszej jazdy.
Za Hrádkem, tuż po minięciu Návsi, jest - jak mówią Czesi - křižovatka, ale nic nie wskazywało, by tędy prowadziła droga do granicy z PL w Bukovecu- Jasnowicach, nic a nic!
Nawijałem przeto prosto dalej, ciągle lekko pod górkę przy prażącym już coraz bardziej o tej porze słońcu. Drogowskazy informowały o Čadcy i Žilinie, ale ani ani o wspomnianym wyżej przejściu.
Kiedy do tej pierwszej pozostało mi 8 km, a po lewej minąłem - największy w Republice Czeskiej wykonany z sosnowych bali Hotel Grůň Mosty u Jablunkova, postanowiłem wracać, tym bardziej, że nie tylko linka zabezpieczająca pozostała w domu, części zapasowe (oprócz jednej dętki) i "rozpiska trasy" też.
W cieniu przebiegającej kilometr dalej nad drogą kładki dla pieszych i nieco wcześniej miniętego, rozkraczonego w "plamie oleju" auta na czeskich numerach, zrobiłem mały postój na "zniszczenie resztek zapasów" obciążających plecak.
Droga powrotna do Cieszyna była "prawie" cały czas z górki, tylko ten wiatr... Za to przejazd przez miasto tam i z powrotem to już całkiem inna inszość. Jeśli po przekroczeniu mostu na Olzie widoczne są drogowskazy kierujące na trasę nr 11/E75, to zbliżając się do Czeskiego Cieszyna widzimy tablicę Česky Těšín, ale też Hranice-Katowice-Ostrava-Karvina.
Dla nieznającego miasta pozostaje jedno: zapytać o drogę, bo tablic kierunkowych jakoś nie widziałem.
Mapa w takim przypadku bardzo by się przydała, w ostateczności zawsze można jej użyć jako "słońcochronu".
W Haźlachu - 19 km od domu - kolejny postój, tym razem na "małą pizzę", tyle tylko, że była na dwie osoby, ale co tam, "do obiadu" nie pozostanie po niej śladu.
Trasa: Jastrzębie Zdrój-Zebrzydowice-Haźlach-Czeski Cieczyn-Ropice-Nebory-Zavist-Bystrice-Hradek-Hotel Grun w pobliżu Mosty koło Jabłonkowa (63,5 km) - powrót godz. 16:30
Jak widać trasa powrotna jest - "nie wiedzieć dlaczego" - dłuższa o kilka kilometrów (7,9). Oczywiście wszystko za sprawą tego "nieszczęsnego" znaku kierującego ku Hranice (po polsku Granica)Katowice Ostrava Karvina.
- DST 134.90km
- Czas 05:39
- VAVG 23.88km/h
- VMAX 54.50km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 sierpnia 2009
Kategoria mega 100-150 km, 2009
Istebna zdobyta!
Wczoraj prawie się o nią "otarłem", jednak skoro dziś również miało być pogodnie, dłużej nie mogłem zwlekać, czort wie co np. taka Omenaa Mensah - pogodynka z TVN - lub jaki inny "pogodynek" na jutro wykombinują?
Kwadrans po 06:00 wyruszyłem na trasę, temp. 16C i chociaż to dość wcześnie, do Pawłowic o dziwo już musiałem się zmagać z czołowym wiaterkiem (E). Na 81 wiatr E i SE, w drodze powrotnej NE skutecznie obniżał średnią na tym płaskim odcinku.
W Ustroniu na Orlenie chwila wytchnienia i "pojenie konia", po 20' czas ruszać dalej.
Droga do Istebnej przez Kubalonkę w remoncie, objazdy kierują przez Cieszyn lub "Zameczek", wybrałem oczywiście tę drugą możliwość, jednak zupełnie nie znając trasy niepotrzebnie skręciłem w kierunku skoczni w Malince i dodatkowo "w plecy" ~4 km.
Pierwszy raz miałem do czynienia z tak długim i "stromawym" podjazdem, jednak udało się bez pchania! Na podziwianie widoków oczywiście nie było mowy, bo przy odbywającym się tam ruchu wahadłowym, pojazdy jadące z góry czasami "waliły" swoją lewą stroną wprost na mnie :(
Zjazd do Istebnej być może byłby przyjemnością gdybym jechał na "góralu", a tak przy dziurawej drodze i braku zapasowej dętki pojechanie szybciej jak 45km/h było dość ryzykowne.
Na miejscu o 09:50 i "nawinięte" 71 km. Dwie godzinki u znajomych na Zaolziu pod Złotym Groniem; prysznic, małe "co nieco", chwila relaksu ("polowanie" na polne myszki) i powrót przez Stecówkę.
Droga na podjeździe o wiele lepsza niż zjazd z Kubalonki, w sumie nieco tylko krótsza (68,1 km), w domu o 14:45, temp. 24C.
Kwadrans po 06:00 wyruszyłem na trasę, temp. 16C i chociaż to dość wcześnie, do Pawłowic o dziwo już musiałem się zmagać z czołowym wiaterkiem (E). Na 81 wiatr E i SE, w drodze powrotnej NE skutecznie obniżał średnią na tym płaskim odcinku.
W Ustroniu na Orlenie chwila wytchnienia i "pojenie konia", po 20' czas ruszać dalej.
Droga do Istebnej przez Kubalonkę w remoncie, objazdy kierują przez Cieszyn lub "Zameczek", wybrałem oczywiście tę drugą możliwość, jednak zupełnie nie znając trasy niepotrzebnie skręciłem w kierunku skoczni w Malince i dodatkowo "w plecy" ~4 km.
Pierwszy raz miałem do czynienia z tak długim i "stromawym" podjazdem, jednak udało się bez pchania! Na podziwianie widoków oczywiście nie było mowy, bo przy odbywającym się tam ruchu wahadłowym, pojazdy jadące z góry czasami "waliły" swoją lewą stroną wprost na mnie :(
Zjazd do Istebnej być może byłby przyjemnością gdybym jechał na "góralu", a tak przy dziurawej drodze i braku zapasowej dętki pojechanie szybciej jak 45km/h było dość ryzykowne.
Na miejscu o 09:50 i "nawinięte" 71 km. Dwie godzinki u znajomych na Zaolziu pod Złotym Groniem; prysznic, małe "co nieco", chwila relaksu ("polowanie" na polne myszki) i powrót przez Stecówkę.
Droga na podjeździe o wiele lepsza niż zjazd z Kubalonki, w sumie nieco tylko krótsza (68,1 km), w domu o 14:45, temp. 24C.
- DST 139.10km
- Czas 05:42
- VAVG 24.40km/h
- VMAX 66.40km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 31 lipca 2009
Kategoria mega 100-150 km, 2009
Była w zasięgu...
Istebna, bo o niej mowa była w zasięgu, ale kiedy dojechałem do Wisły z małym "popasem" w Ustroniu i po drodze nie mogłem nie zauważyć stoku Czantorii nachylonego chyba pod kątem 45°, pomyślałem sobie: "jeszcze nie tym razem".
Jazda przy czołowym wietrze na całej "wiślance" uszczupliła nieco sił, wiało głównie z S, SW, a w powrotnej już W i jak zwykle ostatnie 8km trasą 933 pod wiatr, ale już znacznie silniejszy mimo dość "wczesnej" pory, w okolicach godz. 10:00.
Widać to po as-26,8 w Ustroniu (tu zapisuję międzyczasy) wczoraj i as-26,1 dziś, nie mówiąc o całej trasie: wczoraj Vśr.27,8, dziś Vśr.26,4km, przy czym odcinek z Ustronia do Wisły nie różni się charakterem, podjazdów brak, czyli "winny" wiatr, a może dostałem lekkiej zadyszki, co u kogoś, którego PESEL zaczyna się liczbą 50 nie powinno dziwić.
W Wiśle po przejechaniu ronda pojechałem jeszcze z kilometr szukając drogowskazów do Zameczku, ale chyba je przeoczyłem, należało wracać i "nie kusić losu".
Trasa: start 06:03 Jastrzębie Zdrój-Pawłowice-Skoczów-Ustroń-Wisła, powrót tą samą o 10:30.
Jazda przy czołowym wietrze na całej "wiślance" uszczupliła nieco sił, wiało głównie z S, SW, a w powrotnej już W i jak zwykle ostatnie 8km trasą 933 pod wiatr, ale już znacznie silniejszy mimo dość "wczesnej" pory, w okolicach godz. 10:00.
Widać to po as-26,8 w Ustroniu (tu zapisuję międzyczasy) wczoraj i as-26,1 dziś, nie mówiąc o całej trasie: wczoraj Vśr.27,8, dziś Vśr.26,4km, przy czym odcinek z Ustronia do Wisły nie różni się charakterem, podjazdów brak, czyli "winny" wiatr, a może dostałem lekkiej zadyszki, co u kogoś, którego PESEL zaczyna się liczbą 50 nie powinno dziwić.
W Wiśle po przejechaniu ronda pojechałem jeszcze z kilometr szukając drogowskazów do Zameczku, ale chyba je przeoczyłem, należało wracać i "nie kusić losu".
Trasa: start 06:03 Jastrzębie Zdrój-Pawłowice-Skoczów-Ustroń-Wisła, powrót tą samą o 10:30.
- DST 105.90km
- Czas 04:01
- VAVG 26.37km/h
- VMAX 63.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze