Piątek, 28 sierpnia 2009
Kategoria mega 100-150 km, 2009
Salmopol? Eee tam!
Zgodnie z tym co opisałem w wycieczce pt. Przymiarka, Salmopol był kolejną z "grubszych" tras jakie miałem w planie.
Nie wyszło w ubiegłym tygodniu, w tym nie miałem zamiaru odpuszczać, chociaż dochodziły mnie "sprzeczne sygnały" w sprawie pogody.
Z jednej strony charakter chmur (cirrus i cirrostratus)w dniu wczorajszym mógł wskazywać na ewentualną zmianę pogody - tu pogorszenie związane z frontem ciepłym - zaś mapy na dwa najbliższe dni o niczym takim "nie wspominały".
Jadąc spokojnie rano zastanawiałem się jeszcze: skręcić w Skoczowie, czy jechać do Wisły?
Wiał lekki wiatr z SE, gdyby się jednak wzmógł, miałbym go w plecy przy podjeździe od strony Szczyrku.
Na "Orlenie" w Ustroniu próbowałem "zasięgnąć języka" u piwkujących autochtonów i wysondować, jak się ma Salmopol do np. Równicy.
Jednym z nich okazał się być mieszkaniec Wisły Malinki, który nawiązał do czasów swojej młodości (lata 80') jak zjeżdżali na sankach nocą z Salmopola wcześniej wyholowani samochodem.
Wg. niego podjazd na Równicę jest co prawda krótszy, ale bardziej stromy, to do reszty rozwiało moje wątpliwości, jednym słowem nie powinno być źle. Nie omieszkał wspomnieć o możliwości wstąpienia po drodze na piwko do zajazdu "Na Zielonym".
Jak się później okazało wybór był trafiony z jeszcze jednego powodu: lokalna droga ze Skoczowa do Bielska jest dość pofałdowana, w samym Bielsku to samo, od tego miejsca stale pod górkę, więc już na samym dojeździe do Szczyrku jesteśmy dobrze "wyhuśtani"!
Odciążywszy nieco plecaczek z zapasów, czas najwyższy ruszać dalej w kierunku Wisły.
Międzyczas Ustroń
ds-39,4
as-24,9
tm-1h35'
ms-40,9
Wyjazd Ustroń 09:08-09:55 Malinka
Na przystanku autobusowym za skocznią w Malince chwila na posmakowanie isostara i spojrzenie kto i w którą stronę jedzie. Zdecydowanie więcej było zjeżdżających, głównie samochody, gdyż trafił się też motor, ale rowerów ani jednego, co za pech!
Po raz trzeci nie mam szczęścia (Kubalonka, Równica to samo), by komuś "siąść na koło" i popatrzeć jak mu idzie.
Międzyczas Malinka
ds-55,6
as-23,8
tm-2h20'
ms-40,9
Nie powiem, kilka razy zastanawiałem się czy czasem nie dać dupolandii chwili na "ostygniecie", ale takie wybicie z rytmu z reguły kończy się jeszcze gorzej... gdzie ten biały krzyż?!
W pewnym momencie dało się słyszeć odgłos pracującego na wysokich obrotach ciężkiego silnika, czyli gdzieś musi być podjazd skoro tak rzęzi, a nikt taki mnie nie wyprzedził, znaczy przełęcz tuż tuż?
Niestety po chwili wszystko było jasne, wyładowana grubaśnymi balami "prosto z lasu" powolutku w dół zjeżdżała ciężarówka hałasując podobnie jakby darła w górę.
Jeszcze jedna agrafka, jeszcze jeden zakręt i jest! Po lewej placyk i zajazd, po prawej biały krzyż, droga tym razem nie pnie się w górę, a zaczyna opadać. Po 40' o godz. 10:54 jestem na przełęczy. Eee tam, nie było tak źle!
Kilkanaście minut oddechu i zjazd w kierunku Szczyrku. Niestety osiągnięta szybkość nie jest imponująca mimo letnich hamulców na dole, a wyprzedził mnie tylko jeden samochód - ms-60,9.
Co tak słabo? Cóż, chyba zjazd w stronę Wisły byłby ciekawszy, miejscami "z nudów" należało nawet pokręcić, bo zaczęło mi się strasznie dłużyć.
Międzyczas Salmopol
ds-64,7
as-21,9
tm-3h00'
ms-40,9
Przez Bielsko (trochę sobie pojeździłem po Kamienicy, a nawet coś mnie "pognało" kawałek pod Dębowiec), Skoczów - tu półgodzinne schładzanie "kopyt" w Wiśle, Pawłowice do domu.
Kiedy ponownie wracałem na trasę z jednej z "dzikich plaż" na wiślanym jazie, od strony Skoczowa zauważyłem młodziana przyczajonego na góralu. Darł ostro "zasłuchany w kierownicę" lub też w jaką mp3-kę i zanim się rozkręciłem spory kawałek odskoczył ale nie zniknął z oczu. Jednak po chwili ten dystans nie ulegał już zmianie, aż do świateł w Ochabach, które go nieco przytrzymały. On ruszył, a dla mnie zrobiło się niestety czerwone.
Jednak po kilkuset metrach w oddali zamajaczyła mi jego czerwona koszulka, a on stojąc na poboczu "znęcał się" nad pompką przy tylnym kole.
Wahadełko poszło w ruch; ponownie mnie dogania, odskakuje na kilkaset metrów, a mijając odwraca przy tym głowę, jakby nie chciał pokazać "piany".
Po paru kilometrach ponownie zauważam charakterystyczną sylwetkę zaczopowaną słuchawkami walkmana, przy czym tępo "znęcania się" wyraźnie wzrosło.
Nie powiem, ta sytuacja bardzo mnie zaskoczyła, ale też nie byłem na to przygotowany. Postanowiłem przy trzecim razie chociaż zapytać kiedy kolejny raz będzie mnie wyprzedzał: dojedziesz? Niestety nie pojawił się już, gdzieś go wcięło...
Trasa: dom-Pawłowice-Skoczów-Ustroń-Wisła Malinka-Salmopol-Szczyrk-Bielsko-Kamienica
-Wapienica-Skoczów-Pawłowice-dom
Ciśnienie/tętno: >>119/69/90
Nie wyszło w ubiegłym tygodniu, w tym nie miałem zamiaru odpuszczać, chociaż dochodziły mnie "sprzeczne sygnały" w sprawie pogody.
Z jednej strony charakter chmur (cirrus i cirrostratus)w dniu wczorajszym mógł wskazywać na ewentualną zmianę pogody - tu pogorszenie związane z frontem ciepłym - zaś mapy na dwa najbliższe dni o niczym takim "nie wspominały".
Jadąc spokojnie rano zastanawiałem się jeszcze: skręcić w Skoczowie, czy jechać do Wisły?
Wiał lekki wiatr z SE, gdyby się jednak wzmógł, miałbym go w plecy przy podjeździe od strony Szczyrku.
Na "Orlenie" w Ustroniu próbowałem "zasięgnąć języka" u piwkujących autochtonów i wysondować, jak się ma Salmopol do np. Równicy.
Jednym z nich okazał się być mieszkaniec Wisły Malinki, który nawiązał do czasów swojej młodości (lata 80') jak zjeżdżali na sankach nocą z Salmopola wcześniej wyholowani samochodem.
Wg. niego podjazd na Równicę jest co prawda krótszy, ale bardziej stromy, to do reszty rozwiało moje wątpliwości, jednym słowem nie powinno być źle. Nie omieszkał wspomnieć o możliwości wstąpienia po drodze na piwko do zajazdu "Na Zielonym".
Jak się później okazało wybór był trafiony z jeszcze jednego powodu: lokalna droga ze Skoczowa do Bielska jest dość pofałdowana, w samym Bielsku to samo, od tego miejsca stale pod górkę, więc już na samym dojeździe do Szczyrku jesteśmy dobrze "wyhuśtani"!
Odciążywszy nieco plecaczek z zapasów, czas najwyższy ruszać dalej w kierunku Wisły.
Międzyczas Ustroń
ds-39,4
as-24,9
tm-1h35'
ms-40,9
Wyjazd Ustroń 09:08-09:55 Malinka
Na przystanku autobusowym za skocznią w Malince chwila na posmakowanie isostara i spojrzenie kto i w którą stronę jedzie. Zdecydowanie więcej było zjeżdżających, głównie samochody, gdyż trafił się też motor, ale rowerów ani jednego, co za pech!
Po raz trzeci nie mam szczęścia (Kubalonka, Równica to samo), by komuś "siąść na koło" i popatrzeć jak mu idzie.
Międzyczas Malinka
ds-55,6
as-23,8
tm-2h20'
ms-40,9
Nie powiem, kilka razy zastanawiałem się czy czasem nie dać dupolandii chwili na "ostygniecie", ale takie wybicie z rytmu z reguły kończy się jeszcze gorzej... gdzie ten biały krzyż?!
W pewnym momencie dało się słyszeć odgłos pracującego na wysokich obrotach ciężkiego silnika, czyli gdzieś musi być podjazd skoro tak rzęzi, a nikt taki mnie nie wyprzedził, znaczy przełęcz tuż tuż?
Niestety po chwili wszystko było jasne, wyładowana grubaśnymi balami "prosto z lasu" powolutku w dół zjeżdżała ciężarówka hałasując podobnie jakby darła w górę.
Jeszcze jedna agrafka, jeszcze jeden zakręt i jest! Po lewej placyk i zajazd, po prawej biały krzyż, droga tym razem nie pnie się w górę, a zaczyna opadać. Po 40' o godz. 10:54 jestem na przełęczy. Eee tam, nie było tak źle!
Kilkanaście minut oddechu i zjazd w kierunku Szczyrku. Niestety osiągnięta szybkość nie jest imponująca mimo letnich hamulców na dole, a wyprzedził mnie tylko jeden samochód - ms-60,9.
Co tak słabo? Cóż, chyba zjazd w stronę Wisły byłby ciekawszy, miejscami "z nudów" należało nawet pokręcić, bo zaczęło mi się strasznie dłużyć.
Międzyczas Salmopol
ds-64,7
as-21,9
tm-3h00'
ms-40,9
Przez Bielsko (trochę sobie pojeździłem po Kamienicy, a nawet coś mnie "pognało" kawałek pod Dębowiec), Skoczów - tu półgodzinne schładzanie "kopyt" w Wiśle, Pawłowice do domu.
Kiedy ponownie wracałem na trasę z jednej z "dzikich plaż" na wiślanym jazie, od strony Skoczowa zauważyłem młodziana przyczajonego na góralu. Darł ostro "zasłuchany w kierownicę" lub też w jaką mp3-kę i zanim się rozkręciłem spory kawałek odskoczył ale nie zniknął z oczu. Jednak po chwili ten dystans nie ulegał już zmianie, aż do świateł w Ochabach, które go nieco przytrzymały. On ruszył, a dla mnie zrobiło się niestety czerwone.
Jednak po kilkuset metrach w oddali zamajaczyła mi jego czerwona koszulka, a on stojąc na poboczu "znęcał się" nad pompką przy tylnym kole.
Wahadełko poszło w ruch; ponownie mnie dogania, odskakuje na kilkaset metrów, a mijając odwraca przy tym głowę, jakby nie chciał pokazać "piany".
Po paru kilometrach ponownie zauważam charakterystyczną sylwetkę zaczopowaną słuchawkami walkmana, przy czym tępo "znęcania się" wyraźnie wzrosło.
Nie powiem, ta sytuacja bardzo mnie zaskoczyła, ale też nie byłem na to przygotowany. Postanowiłem przy trzecim razie chociaż zapytać kiedy kolejny raz będzie mnie wyprzedzał: dojedziesz? Niestety nie pojawił się już, gdzieś go wcięło...
Trasa: dom-Pawłowice-Skoczów-Ustroń-Wisła Malinka-Salmopol-Szczyrk-Bielsko-Kamienica
-Wapienica-Skoczów-Pawłowice-dom
Ciśnienie/tętno: >>119/69/90
- DST 147.50km
- Czas 06:22
- VAVG 23.17km/h
- VMAX 60.90km/h
- Temperatura 28.0°C
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!