Informacje

  • Wszystkie kilometry: 39819.77 km
  • Km w terenie: 2038.00 km (5.12%)
  • Czas na rowerze: 83d 01h 07m
  • Prędkość średnia: 19.90 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jonaszm.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

SZWW

Dystans całkowity:775.90 km (w terenie 10.00 km; 1.29%)
Czas w ruchu:43:02
Średnia prędkość:18.03 km/h
Maksymalna prędkość:51.10 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:96.99 km i 5h 22m
Więcej statystyk
Środa, 21 lipca 2010 Kategoria SZWW, 2010

Rajd Szakiem Wielkiej Wojny 1409-1411 dzień 9.

Dzień dziewiąty.

Ruchliwą ulicą Hallera opuszczamy dość wcześnie swoją kwaterę kierując się dalej na południe, ale za to pod wiatr.


Jeszcze chwila i opuszczamy Grudziądz

Gotowy do drogi

Chwilę zatrzymujemy się w Radzyniu Chełmińskim, by wrzucić coś na ruszt, "po pieczątki" i z bliska zerknąć na ruiny zamku krzyżackiego.







Charakterystyczną architektoniczną cechą zamków i zespołów klasztornych z okresu panowania krzyżaków są wstawki ciemniejszych cegieł w murach układające się w geometryczny wzór.




Zamek krzyżacki w Radzyniu Chełmińskim

Słońce praży chociaż miały być przelotne deszcze. Kolejny nieplanowany półgodzinny postój nad jeziorkiem w miejscowości Poćwiardowo, a do Golubia-Dobrzynia pozostało kilka kilometrów.




Zamek w Golubiu-Dobrzyniu




Mariusz nasz przewodnik i armaty z zamku w Golubiu-Dobrzyniu




Zdzisław i Mariusz w swoim żywiole


Golub-Dobrzyń - fragment dziedzińca


Bateria armat na zamku w Golubiu-Dobrzyniu, docelowo ma ich być 100



Docelowym punktem naszego rajdu jest Toruń. Docieramy tam o 17:00, a pierwsze swoje kroki kierujemy na dworzec PKP i kupujemy bilety na pociąg z Gdyni do Bielska-Białej przez Katowice, Pszczynę na godzinę 1:36.

Wagonu dla rowerów i tym razem brak, czyli ponownie szykuje się "powtórka z rozrywki".
Z lewobrzeżnej części, w której usytuowany jest Dworzec Główny (bardzo nieciekawe miejsce ten lewobrzeżny Toruń) jedziemy przez most na Starówkę.


Fragment Starówki Torunia widoczny z lewobrzeżnej części




Harley Davidson na Starówce w Toruniu






Pomnik Kopernika w Toruniu


Riksza na toruńskiej Starówce


Dwór Artusa w Toruniu


Czyżby coś w stylu "galeria gwiazd"? Jednak i tak fajne.


Dycha za potrzymanie - Mariusz i Zdzisław wiedzą co robią


Mariusz trzyma osła za ... rogi ;)


O, jaki piękny konik! Wyrwało się z ust tej pani (autentyczne). Jednak Tadek wie swoje i nie zamierza jej wyprowadzać z błędu, ale my tak.


Toruński osiołek w pełnej krasie


Fragment murów miejskich


Ruiny zamku krzyżackiego w Toruniu


Teatr Baj Pomorski w Toruniu


Od strony ulicy Piernikarskiej Baj wita publiczność drewnianą szafą zdobioną rzeźbami.


Fragment frontu teatru Baj Pomorski w Toruniu

Pierwszy raz mam okazję oglądać coś, co mi się naprawdę podoba. Nie mając o tym zielonego pojęcia dopiero teraz dociera do mnie, że toruńska Starówka zasługuje na to, skoro została wyróżniona.

W 1997 toruński zespół staromiejski został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, a od 2004 jest ogólnopolską siedzibą Ligi Polskich Miast UNESCO. W 2007 toruńska starówka została wpisana na listę 7 Cudów Polski dziennika "Rzeczpospolita". Toruński Rynek i Ratusz Staromiejski zajęły 3. miejsce w plebiscycie National Geographic Polska na 30 najpiękniejszych miejsc na świecie[za Wikipedia].

Mając kilka godzin do odjazdu pociągu jedziemy na bulwar nad Wisłą, gdzie intensywnie nawadniamy swoje organizmy wysuszone trasą i wrażeniami.
Jednak kiedy zapasy powolutku zaczynają nam się kończyć, dwóch kolegów postanawia pójść "do miasta" i je uzupełnić, wszak przed nami wiele godzin w pociągu bez "Warsu", zaś mnie i Zdzisławowi przypadło pilnowanie rowerków.
Dostali na to tylko pół godzinki, bo licho nie śpi, jeszcze mogłoby im się tam spodobać?
Jest też chwila relaksu dla nas i naszych rowerków.


Drzemiący Kellys na bulwarze w Toruniu



Znużeni trasą, ciągłą i bezskuteczną walką z meszkami i innym latającym paskudztwem siedząc na ławce od czasu do czasu na zmianę przysypiamy, kiedy w pewnym momencie budzi mnie głośne:
- A może byś tak zabrał te nogi!
Popatrzyłem i co widzę? Przed wyprostowanymi nogami kolegi stoi gruby starszawy babsztyl, a obok biega jakiś wyrośnięty kundel.
Zamiast wybrać - jak nakazywałyby okoliczności - drugą, o wiele szerszą wybrukowaną ścieżkę, wybrała "nasz" 1.5 metrowy chodnik między ławkami i rowerami.

Klepnięte nogi Zdzisława schowały się jak sprężyna, babsztyl potoczył się dalej i po jakimś czasie wracał tą samą drogą i nic sobie nie robił z uwag w stylu: a gdzie smycz?

Kilkanaście minut później, kiedy noc na dobre zapadła, na bulwarze pojawił się samochód SM.
Przemknął tam gdzie zwykle jeżdżą rowerzyści i chodzą piesi, chociaż o tej porze były już tylko spóźnione pary i od czasu do czasu pojedynczy rower.

Po jakimś czasie w naszą stronę zbliżał się inny patrol strażników miejskich w liczbie trzech.
Przeszli obok nas chodnikiem i po trawie pilnie przyglądając się wszystkim i każdemu z osobna, a szczególnie jednemu z nas leżącemu na trawie.
Odeszli na 10-15 metrów i rozpoczynają "naradę".
Ktoś z naszych rzuca hasło:
- Szukają na nas paragrafu.
Tymi słowami "wywołał wilka z lasu".
Strażnicy ruszyli w naszym kierunku, zatrzymują się i po
- Dobry wieczór -
rozpoczyna się seria rutynowych, ale też i mniej, pytań.
Skąd i dokąd jedziemy i czy piliśmy alkohol, itp.
- My? Skąd! Jesteśmy przecież rowerami, a gdyby nawet to zamierzamy je prowadzić.
- Było zgłoszenie, że jacyś rowerzyści na bulwarze w miejscu publicznym piją alkohol (czyżby to sprawka tego wstrętnego babsztyla?).
- Wiecie, mamy tu monitoring i obowiązkiem naszym jest sprawdzić takie zgłoszenie.
W pewnym momencie jeden z nich dostrzega leżącą w trawie puszkę nienapoczętego browca.
- Czyje to piwo?
- Moje. Ktoś odpowiada. To jak, nie można mieć przy sobie piwa?

Na szczęście kilka minut przed ich przybyciem pozacieraliśmy ślady naszej biesiady w okolicznych koszach na śmieci, nie mieli więc podstaw, by się doczepić.

Dla świętego spokoju poprowadziliśmy nasze rumaki przez Starówkę, a potem przejechaliśmy przez most i z fasonem zajechaliśmy na dworzec.

Tu niestety czekało na nas kolejne zmartwienie. Nigdzie nie mogliśmy dostrzec tabliczek z literkami układającymi się w charakterystyczne WC.
Jeden pilnował rowerów, pozostała trójka udała się na intensywne poszukiwania.
Dopiero po dobrych kilku minutach ktoś trafił na ten niezbędnie potrzebny przybytek kilkadziesiąt metrów od głównego budynku.
Pod tym względem Dworzec Główny w Toruniu przypomina "czasy Wilusia", znaczy bardzo już odległe.

Pakujemy się do pociągu mającego kwadrans opóźnienia. Jakoś udaje nam się zająć z rowerami dwa sąsiednie przedziały, przy czym jeden z nich miał rezerwację, ale od czego wożone narzędzia.

Bez dalszych problemów docieramy do Pszczyny, gdzie trzech z nas wysiada, zaś do Bielska jedzie tylko nasz przewodnik i organizator.



Trasa: Grudziądz-Radzyń Chełmiński-Golub-Dobrzyń-Toruń
  • DST 99.20km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:25
  • VAVG 18.31km/h
  • VMAX 47.20km/h
  • Sprzęt Kellys Saphix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 20 lipca 2010 Kategoria SZWW, 2010

Szlakiem Wielkiej Wojny 1409-1411 dzień 8.

Dzień ósmy.

Nieco przytłoczeni ogromem i posępnością murów z ulgą opuszczamy Malbork i kierujemy się na południe.


Kellys gotowy do drogi


Mariusz gotowy do drogi


Zdzisław gotowy do drogi, a gdzie pozostali..??

W Sztumie na zamku trafiamy na wracających z Grunwaldu członkach bractwa rycerskiego i ich ekwipunek. Początkowo nie pozwolili dotykać "bo rdzewieje", ale po zwróceniu uwagi że kontakt z trawą i gruntem przynieść może więcej szkody, odpuścili.


Fragment murów obronnych zamku w Sztumie




Walnij mnie to ci coś wykroję


Może tym ci przyłożyć?








Rycerski ekwipunek walał się na dziedzińcu

Ci którym zależało na pieczątkach uzyskują je w Sztumskim Centrum Kultury w którym odbywał się Międzynarodowy Przegląd Sztuki Więziennej.




Brama zamku w Sztumie

Zastanawia jeden fakt, otóż więźniowie zamiast ograniczać się do tworzenie czegoś o charakterze "wyższego lotu" mogliby czasami również zajrzeć na zamek, aby z wysokości spadzistego dachu dojrzeć ubytki przyczyniające się do degradacji tego zabytku.

Kolejnym punktem naszego rajdu jest leżący na lewym brzegu Wisły Gniew, jednak by się tam dostać należy na drugą stronę przepłynąć promem w miejscowości Janowo.




Widok na Gniew zza wału p.powodziowego na Wiśle




Koniec drogi, dalej tylko promem za free, gdyż utrzymywany jest przez Zarząd Dróg Wojewódzkich w Gdańsku.




Kellys na przeprawie promowej w Janowie






Nie wszyscy załapali się na prom




Widok na zamek w Gniewie z przystani promowej


W drodze na zamek


Fragment bryły zamku


Na dziedzińcu huknęło o pełnej godzinie




Widoczny fragment zabudowań gospodarczych w których m.in. mieści się stajnia




Dziedziniec zamku w Gniewie pod sztucznym dachem


Kaplica zamkowa




Nasze "koniki" na zamku w Gniewie

Na prawy brzeg wracamy w miejscowości Korzeniewo i jedziemy do Kwidzyna.






Na rogatkach Kwidzyna


Zamek krzyżacki z wieżą zwaną gdanisko albo sanitarną


Zamek krzyżacki w Kwidzynie


Kellys na tle zamku w Kwidzynie


Widok na katedrę







W Kwidzyniu spotyka mnie pierwsza i zarazem ostatnia mała awaria. Podjeżdżając ulicą pnącą się pod małe wzniesienie po redukcji spada mi łańcuch.
Próba szybkiego założenia kończy się niesamowitym upaćkaniem rąk, roweru i telefonu, a grupa znika mi w kierunku Grudziądza, ja jednak nie mam pojęcia czy pojadą główną trasą, czy też na skróty.

Na "nieszczęście" wybrali mniej uczęszczany trakt przez Sadlinki, a ja pojechałem "prościutko" przez 3 ronda. Po kwadransie jednak byliśmy już razem, ale ręce domyłem dopiero "na kwaterze".

Grudziądz wydał się mało ciekawy, wręcz smutny, a hałasujące przez calutką noc ciężarówki na ul. Hallera dopełniły reszty, chociaż były też ciekawsze fragmenty.




Zespół spichrzów z XIII-XVII w.

Kilkadziesiąt kilometrów przed Grudziądzem jeszcze raz - ponoć na dobre - opuszcza nas jeden z kolegów, ten z okolic Przasnysza.
Na swój użytek nazwałem go "harcownikiem", bo lubił odskakiwać na trasie, ale zbierał się jako ostatni, poza tym miał rodzinę i znajomych w każdym zakątku Polski.
Na jednym z "wodopojów" pożegnał się ze wszystkimi i w krótkim czasie odsadził nas, by po około 3 kilometrach mignąć nam przed oczami główną drogą do której zmierzaliśmy.
Pewnie było mu łyso kiedy kontem oka zauważył nas jadących spacerowym tempem, a on darł ile wlezie. Na nasze wołania nawet nie zareagował.

Na trasie do Grudziądza pewnie spotkały go inne "przygody", bo kiedy my rozlokowani już w schronisku, wszyscy po prysznicu i półgodzinnym spacerze do centrum od godzinki sączymy życiodajne płyny nad Wisłą, raptem pojawia się nie kto inny jak tylko nasz "harcownik".

Informacja, że specjalnie kupiliśmy dla niego browara kompletnie go "dobija", jednak nie przyjmuje propozycji by ponownie do nas dołączyć, decyduje się na jazdę "do spadnięcia z siodełka".
Po nocnej jeździe i ostatnich 20 kilometrowym na holu za motocyklem prowadzonym przez jednego z jego kuzynów, następnego dnia gdzieś późnym popołudniem dotarł w swoje okolice.

trasa: Malbork-Sztum-Gniew-Kwidzyn-Grudziądz
  • DST 103.60km
  • Czas 05:30
  • VAVG 18.84km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Sprzęt Kellys Saphix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 19 lipca 2010 Kategoria SZWW, 2010

Rajd Szlakiem Wielkiej Wojny 1409-1411 dzień 7.

Dzień siódmy.

Bez żalu skoro świt ruszamy dalej opuszczając skądinąd urocze okolice jeziora.
Zaglądamy na rynek w Morągu, wstępujemy na zamek w Przezmarku gdzie zostajemy oprowadzeni przez obecnego właściciela wysłuchując historii i podziwiając okolicę z zachowanej wieży.


Przed ratuszem w Morągu


Armata w "rowerkowym" uścisku




Ratusz w Morągu w różnych ujęciach


Tablica na zamku w Przezmarku


Brama zamku średniego


Ocalała do dzisiejszego dnia wieża zamkowa, zamek główny w rozsypce


Replika zbroi rycerskiej

Późnym popołudniem docieramy do Malborka i nie ma co ukrywać, robi wrażenie.


Rowery najechały Malbork




Kładka dla pieszych nad Nogatem




Panorama zamku w Malborku


Kellys w Malborku







Na zwiedzanie i podziwianie potężnej bryły niegdysiejszej warowni mieliśmy kilka godzin, nocujemy w schronisku.






















Most zwodzony na zamku w Malborku


Widok na zamek średni










Tajemniczy kamol


Samotne drzewko na murach średniego zamku


Ostatni rzut oka na posępną bryłę Zamku Wysokiego

Trasa: Kretowiny-Morąg-Przezmark-Malbork
  • DST 92.20km
  • Czas 04:45
  • VAVG 19.41km/h
  • VMAX 45.10km/h
  • Sprzęt Kellys Saphix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 18 lipca 2010 Kategoria SZWW, 2010

Szlakiem Wielkiej Wojny 1409-1411 dzień 6.

Dzień szósty.

Zabrakło nam dosłownie 10 minut by zdążyć z pakowaniem namiotów przed deszczem. Nastąpiła zdecydowana zmiana pogody, chłodny wiatr co prawda przyniósł ulgę ale już deszcz mógł popadać w innym miejscu.

Ubieramy nieprzemakalne wdzianka i w drogę, kierunek jezioro Narie i postój w Kretowinach.
Droga wiedzie nas przez Olsztynek, w którym na dobre opuszcza nas kolega z okolic Ciechanowa wracając pociągiem w rodzinne strony.


Nasze rowery przed muzeum w Olsztynku


Pomnik Krzysztofa Celestyna Mrongowiusza


W skansenie w Olsztynku






Kramy w skansenie w Olsztynku


Drewniana królowa

Dalej lecimy przez Amerykę, Olsztyn, gdzie mamy okazję "utrzeć nosa" Kopernikowi i Łuktę, w której stajemy na mały popas.


Kartka z Ameryki, od prawej: Tomek, Zdzisław, Tadek




Chwila wytchnienia przed bazyliką w Olsztynie


Widok na Wysoką Bramę


Kellys przed Muzeum Warmii i Mazur


Potężne fundamenty zamku, obecnie Muzeum


Dziedziniec zamkowy


Kopernik, ten to miał nosa!


Stylowe wejście do restauracji Wileńska w Łukcie

Kretowiny zmieniły się nie do poznania. Te które pamiętam z końca lat 80-tych nie istniej. Z campingu zachowało się jedynie kilka domków, hangar dla łódek i resztki wspaniałych w tym czasie żywopłotów, nawet atmosfera gdzieś uleciała.


Na wieczornym spacerze od lewej: Tomek, Mariusz, Zdzisław i Tadek


W drodze na przystań, po dawnym campingu prawie ani śladu


Na przystani, widoczny hangar na łódki

Powstały za to prywatne "odpicowane" domki letniskowe i wybrukowany spory kawał nowej drogi. Przenocowaliśmy w jakimś byłym DW z tamtych lat.






Nasze rowery zawsze pod ręką

Trasa: Stębark-Olsztynek-Ameryka-Olsztyn-Łukta-Kretowiny
  • DST 95.90km
  • Czas 05:16
  • VAVG 18.21km/h
  • VMAX 49.60km/h
  • Sprzęt Kellys Saphix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 17 lipca 2010 Kategoria SZWW, 2010

Rajd Szlakiem Wielkiej Wojny 1409-1411 dzień 5.

Dzień piąty i zero jeżdżenia.

Pierwszy raz wstajemy kiedy komu pasuje. Odpada gorączka pakowania i sprawdzania czy wszystko pozabierane, a w kołach powietrze.

Przed 11:00 spokojnie spacerkiem udajemy się na główne miejsce "koncentracji wojsk" mając okazję przekonać się ile też narodu zjechało w to miejsce.

Obchodzimy wokoło całe obozowisko z parkingiem dla prawdziwych motocykli, trybunami dla vip-ów, niewątpliwą atrakcją jaką było stale oblegane banji i namiot byłego prezesa UPR z charakterystycznym napisem.






Kolejny posiadacz zbędnej gotówki szykuje się do skoku



Mało było miejsc z których można było bez przeszkód i z bliska obserwować pole bitewne, a miejsca najbardziej atrakcyjne od dawna były już zajęte.



O godzinie 14:00 z minutami zaczęło się. Jak na mój gust wszystko za bardzo statyczne i mało zorganizowane. Nie przypominało to prawdziwej bitwy chociażby takiej jaką pamiętamy z filmu "Krzyżacy", jednak niewątpliwie uznanie i podziw należy się zakutym w żelastwo rycerzom.













Kilka godzin na wyjątkowo tego dnia palącym słońcu bez tych wszystkich "wdzianek" i tak trudno było wytrwać, cóż dopiero mieli powiedzieć uczestnicy inscenizacji i nie dziwota że co raz karetki kogoś zwoziły.

Prawdziwy "horror" zaczął się równo z końcem "bitwy". Wiara jak jeden mąż wstała ze swoich miejsc i parła "na z góry upatrzone pozycje", czyli do samochodów.
W kilkanaście minut "po" wszyscy chcieli być jak najdalej Grunwaldu i w efekcie wszystkie drogi zostały dokumentnie zakorkowane do wczesnych godzin porannych w niedzielę.

Zupełnie nie odpisali organizatorzy. Przede wszystkim zabrakło napojów z piwem włącznie, jedzenia i sanitariatów, a część tych stojących z niewiadomych powodów była pozamykana.
Stojącym w kilometrowych korkach samochodach wysiadały chłodnice, na domiar złego w niedzielny poranek spadł deszcz i ci którzy chcieli przeczekać zmasowany odwrót utknęli w błotku na dobre.
W dniu następnym nawet kilkadziesiąt kilometrów od Grunwaldu widywało się niemiłosiernie ubłocone auta, wiadomo skąd wracały.
Piątek, 16 lipca 2010 Kategoria SZWW, 2010

Szlakiem Wielkiej Wojny 1409-1411 dzień 4.

Dzień czwarty.

W dniu dzisiejszym mamy zdecydowanie najkrótszy etap do pokonania jednak trasa bardzo pofałdowana.
Pierwszy punkt postojowy to resztki ruin zamku w Kurzętniku.








Widok ze wzgórza zamkowego na ścieżkę dydaktyczną i stacje drogi krzyżowej

Krótka wizyta (po pieczątki) na rynku w Nowym Mieście Lubawskim i przebijamy się dalej, czyli Lubawa i w końcu Grunwald.




Chwila schronienia przed deszczem w podcieniach wieży


Fragment ruin zamku w Lubawie

Do Grunwaldu docieramy od strony Frygnowa wyprzedzani od kilkudziesięciu kilometrów przez samochody i motocykle udekorowane różnokolorowymi proporczykami co wyraźnie wskazuje na kierunek w jakim jadą.

Daje się odczuć coraz większe podniecenie bliskością tak ważnego dla nas miejsca w historii jak i tym co się przed 600-set laty wydarzyło i ma się ponownie wydarzyć.

Wśród mijających nas daje się zaobserwować barwy charakterystyczne dla obu stron potyczki, czyli są biało-czerwone, ale też białe z czarnymi krzyżami.

Droga prowadząca w kierunku pola jak i pobocze z obu stron zapchana samochodami które wciąż jadą i jadą nie zważając na zmianę organizacji ruchu.
Pola parkingowe w pobliżu pola bitewnego już wypełnione gdyż każdy chce być jak najbliżej głównych wydarzeń.

Ze względu na rowery i chęć ulokowania ich w bezpiecznym miejscu decydujemy się na szukanie miejsca na nocleg u gospodarza w miarę blisko, ale też niedrogo.

W pobliskim Stębarku znajdujemy kawałek placu na rozbicie namiotów i beczkę z zimną wodą za a. 40,00zł/os.+ namiot za 2 noce, oraz wiejski sklepik non stop oblężony trzymający "ceny urzędowe".





Po założeniu obozu idziemy na oddalone o 1.5 km pole bitewne wraz z otaczającymi je polami namiotowymi zarówno uczestników inscenizacji jak i gości.


Widok z oddali na mały fragment obozowiska









Na każdym musi robić to wrażenie, szczególnie kiedy patrzyło się na część obozowiska jaką zajmowali Litwini.
Spiczaste białe namioty wyróżniały się z pośród różnokolorowych zajmowanych przez inne chorągwie.






Litwinka przy pleceniu pasów


Litewskie znachorki i Zdzisław




Wnętrze namiotu litewskiego dostojnika




Fragment taboru uczestników inscenizacji grunwaldzkiej






Ceny długiej broni rozpoczynały się od 600 euro




Mariusz i Wiesław z Litwinkami







Ceny na poszczególne elementy uzbrojenia były powalające, z reguły oscylowały wokół 600 euro, ile w takim razie należałoby "wybulić" za kompletną zbroję?

Już dzień przed główną sobotnią inscenizacją bitwy odbywały się - śmiało można powiedzieć - walki "na śmierć i życie", gdyż co jakiś czas karetki odwoziły poturbowanych rycerzy.

Prym w tych potyczkach wiedli rycerze z Ukrainy i Białorusini tłukąc się prawdziwymi mieczami i toporami, a były to chłopy na schwał.
Na sama myśl co się wtedy, znaczy 600 lat temu tu działo skóra cierpnie na plecach.

Napatrzywszy się na zawartość niezliczonych kramów, kolorowo poubieranych przedstawicieli różnych bractw, wszelkiej maści kuglarzy i "krasomówców" łącznie z byłym już kandydatem na prezydenta RP o inicjałach JKM późną już nocą wracamy na "swoje śmiecie" podprawieni chmielowym napojem.

Wszak jutro, czyli w sobotę 17 lipca odbędzie się główna inscenizacja, trzeba więc zebrać siły.

Trasa: Lidzbark-Kurzętnik-Nowe Miasto Lubawskie-Lubawa-Grunwald-Stębark
  • DST 84.90km
  • Czas 04:47
  • VAVG 17.75km/h
  • VMAX 46.50km/h
  • Sprzęt Kellys Saphix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 15 lipca 2010 Kategoria SZWW, 2010

Rajd Szlakiem Wielkiej Wojny 1409-1411 dzień 3.

Dzień trzeci.

Rano, nieco później niż do tej pory (jest wśród nas "hamulcowy" któremu ciężko idzie wszelkie pakowanie i zbieranie bambetli) już w komplecie zajeżdżamy na zamek.
Małe zwiedzanie i w dalszą drogę kierunek Lidzbark przez Mławę i Działdowo (zamek krzyżacki), ale kilkanaście kilometrów za Ciechanowem "odpada" wspomniany wyżej uczestnik pochodzący tym razem z okolic Przasnysza i odnajduje nas w sobotę pod Grunwaldem w dniu wielkiej inscenizacji.
Być może obecność tak blisko rodzinnych stron przeważa nad wspólnym podróżowaniem.


W oczekiwaniu na "hamulcowego"


Nasze "osiodłane rumaki" w oczekiwaniu na spóźnialskich









Z Ciechanowa kierujemy się na Mławę i Działdowo gdzie należy "zaliczyć" zamek krzyżacki.




Pieczątki zdobyte, jedziemy dalej


Kellys lubi słońce, ale też czasami cień


Widok na kamieniczki w centrum Mławy


Fragment zamku krzyżackiego w Działdowie

Po 11 godzinach w słońcu i "na siodle" pragniemy ochłody, a Jezioro Lidzbarskie świetnie nadaje się do tego.
Nocujemy na campingu w 5-cio osobowym domku campingowym, a co najważniejsze dla nas z prysznicami oddalonymi o kilkadziesiąt metrów. Najmniej ważny jest fakt, że wszystko pamięta czasy "wczesnego Gierka".


Na campingu w stylu "wczesny Gierek"


Kellys "spakowany" i gotowy do drogi


Leśny gość deko kontuzjowany (brak fragmentu ogona)

Trasa: Ciechanów-Mława-Działdowo-Lidzbark Welski
  • DST 90.40km
  • Czas 04:47
  • VAVG 18.90km/h
  • VMAX 45.50km/h
  • Sprzęt Kellys Saphix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 14 lipca 2010 Kategoria SZWW, 2010

Szlakiem Wielkiej Wojny 1409-1411 dzień 2.

Dzień drugi.

Po zwinięciu obozu, zebraniu jak zwykle pieczątek udajemy się zielonym szlakiem w kierunku miejsca narodzin Fryderyka Chopina. Pozostali poszli obejrzeć park i dworek, mnie z wyboru pozostało pilnowanie rowerów.








Dworek w Żelazowej Woli





Chopin niezmiennie jak magnes przyciąga przedstawicieli różnych nacji i jak zwykle nie brak wśród nich Japończyków, którzy w szczególny sposób cenią jego muzykę i pojawiają się wszędzie tam gdzie kompozytor pozostawił najmniejszy ślad.

Z Żelazowej Woli do Brochowa nam zajęło tylko pół godzinki, natomiast 200 lat wcześniej pokonanie takiej odległości konno lub bryczką po piaszczystych traktach pewnie zajmowało o wiele więcej i była to mała wyprawa.


Kościół parafialny o charakterze obronnym z XVI w.




Kellys w Brochowie


Tablica przedstawiająca stan kościoła po I WŚ



Mieliśmy dużo szczęścia, gdyż miejscowy proboszcz zdecydował się osobiście oprowadzić nas po zamkniętym na co dzień metalową kratą wnętrzu kościoła przybliżając nam jego historię i dzieje.



Skrótem wskazanym przez proboszcza docieramy do Wyszogrodu, a że w słońcu pewnie było znacznie ponad 30C, fontanna na rynku dała nam trochę ochłody.


Fontanna na rynku w Wyszogrodzie

Kolejny etap naszego rajdu Szlakiem Wielkiej Wojny to Czerwińsk, miejsce w którym wojska Jagiełły przeprawiły się przez Wisłę i połączyły z wojskami litewskimi. Umożliwiły im to m.in. brody czerwińskie (nie mylić przypadkiem z zarostem), ale głównie zbudowany most pontonowy będący ogromnym wyczynem inżynierskim.







To nie koniec na dziś, przed sobą mamy jeszcze sporo kilometrów do Ciechanowa i planowany nocleg w schronisku.
Tu odłącza się od nas na kilkanaście godzin jeden z naszej grupy i wraca w dniu następnym w godzinie naszego wyjazdu.
Pochodzi z gminy Ojrzeń, rodzina przyjechała kilka dni wcześniej na wakacje i chce kilka godzin z nią pobyć.

Na miejscu okazuje się, że w schronisku miejsc brak gdyż te kilka pokoi którymi dysponują, od trzech miesięcy okupują "waleci".
Spragnieni bieżącej wody i możliwości ugotowania czegoś ciepłego decydujemy się pozostać mając do dyspozycji mały pokoik bez okien na poddaszu z trzema miejscami do spania, a pozostała dwójka zadowala się składanymi łóżkami polowymi i własnymi śpiworami rozłożonymi na korytarzu.

Trasa: Granica-Żelazowa Wola-Brochów-Wyszogród-Czerwińsk-Ciechanów
  • DST 114.80km
  • Czas 06:56
  • VAVG 16.56km/h
  • VMAX 45.30km/h
  • Sprzęt Kellys Saphix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 13 lipca 2010 Kategoria SZWW, 2010

Rajd Szlakiem Wielkiej Wojny 1409-1411 dzień 1.

Dzień pierwszy.

Wcześnie rano (1:30) spotykamy się w Jarze Południowym, aby w trójkę - Zdzisław, Wiesław i ja - pojechać do Zebrzydowic na pociąg z Wiednia do Warszawy.

Już na początku mały "zgrzyt" gdyż Wiesiek spóźnia się prawie dwadzieścia minut. Mało tego, śpiesząc się wjechał na krawężnik i zagiął obręcz tylnego koła co w kilka godzin później będzie miało swoje konsekwencje.
W Zebrzydowicach dołącza kolejna trójka i lekko poddenerwowani czekamy na spóźnionego "Szopena".

Z rozlokowaniem się w wagonie też problemy. Oczywiście brak w składzie pociągu wagonu z miejscem na rowery i konduktor początkowo to nawet chce nas wysadzić, ale wobec wykupionych biletów łącznie z rowerami po jakimś czasie pasuje.

W Katowicach zrobiło się na tyle luźniej, że po przepchaniu się rowerami objuczonymi sakwami przez kilka wagonów znajdujemy jeden wolny przedział do którego wpychamy dwa rowery plus wchodzi jeszcze czwórka z nas.
Pozostałe rowery jadą w różnych miejscach - jeden w przedziale, dwa na końcu/początku wagonu. Tak oto docieramy na Dworzec Centralny w Warszawie.

Ruchome schody ułatwiają nam wydostanie się z podziemi i od razu pod Pałac Prezydencki przyjrzeć się "ostatnim chwilom" drewnianego spornego krzyża.

[Klikamy na miniatury]








Kellys z towarzyszami podróży przed pałacem Prezydenta RP



Jeszcze tylko po pieczątki na Zamek Królewski (kilku uczestników zbierała pieczątki potrzebne do zdobywania odznak i uprawnień i tak na każdym etapie co znacznie wydłużało czas wycieczki), rzut oka na Rynek z Syrenką i kierujemy się na Kampinos.



Przed Izabelinem pierwsza mała awaria. Daje o sobie znać uszkodzona obręcz u Wieśka (w zielonej czapeczce). Próba wyklepania jej kończy się odpadnięciem kilkucentymetrowego wytartego klockami fragmentu obręczy i o dalszej jeździe nie ma mowy.


Pierwsza awaria na trasie, narada co dalej

Szczęśliwie odnajdujemy sklep z serwisem rowerowym. Po około 2 godzinach łącznie z czekaniem na otwarcie obręcz zostaje wymieniona i jedziemy dalej.

Kręcimy się trochę po Puszczy zahaczając o Palmiry. Kocie łby i piachy dają nam się we znaki, gdyż obładowane sakwami rowery "tego nie lubią".










Cmentarz w Palmirach

W Kampinosie ucinamy sobie dłuższa pogawędkę z kościelnym tamtejszego drewnianego kościoła Wniebowzięcia NMP 1773 r. i dowiadujemy się, że jego renowacją zajmowali się podhalańscy górale, oraz że w niedalekim Brochowie został ochrzczony Fryderyk Chopin.



Późnym popołudniem po ponad 14 godzinach w drodze docieramy na miejsce biwakowe w miejscowości Granica.


Kellys pod dębem Prymasa Glempa


Na biwaku schną manele chociaż nie padało

Rozkładamy się przy skansenie i Alei Trzeciego Tysiąclecia z dębami szypułkowymi sadzonymi przez znane osobistości ze świata polityki i kultury, a dostęp do wody zapewnia nam hydrant z którego korzystają również strażacy.


Od lewej: Wiesiek, Tomek i Zdzisław


Nasz przewodnik Mariusz



Te najokazalsze mają po 11 lat i kilkadziesiąt centymetrów w obwodzie, a posadzili je m.in. prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, Prymas Józef Glemp i minister środowiska Jan Szyszko. Najmłodsze mają po dwa lata i są w różnym stanie, a przy każdym z nich umieszczono tabliczkę z danymi "fundatora".







Nocą obudziły nas strzały z kałasznikowa. Kilkaset metrów dalej ekipa filmowa kręciła sceny do kolejnego odcinka jakiegoś serialu opartego na wydarzeniach z okresu II WŚ i mających swoje miejsce właśnie w Puszczy Kampinoskiej.

Edycja:
Dopiero 3 października dociera do mnie info, że chodziło o kręcenie scen przejęcia "sowieckiego zrzutka".

Trasa: dom-Zebrzydowice-Warszawa-Izabelin-Palmiry-Leszno-Wiersze-Kampinos-Granica
  • DST 94.90km
  • Teren 7.00km
  • Czas 05:36
  • VAVG 16.95km/h
  • VMAX 44.60km/h
  • Sprzęt Kellys Saphix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl