Rajd Szlakiem Wielkiej Wojny 1409-1411 dzień 5.
Dzień piąty i zero jeżdżenia.
Pierwszy raz wstajemy kiedy komu pasuje. Odpada gorączka pakowania i sprawdzania czy wszystko pozabierane, a w kołach powietrze.
Przed 11:00 spokojnie spacerkiem udajemy się na główne miejsce "koncentracji wojsk" mając okazję przekonać się ile też narodu zjechało w to miejsce.
Obchodzimy wokoło całe obozowisko z parkingiem dla prawdziwych motocykli, trybunami dla vip-ów, niewątpliwą atrakcją jaką było stale oblegane banji i namiot byłego prezesa UPR z charakterystycznym napisem.



Kolejny posiadacz zbędnej gotówki szykuje się do skoku

Mało było miejsc z których można było bez przeszkód i z bliska obserwować pole bitewne, a miejsca najbardziej atrakcyjne od dawna były już zajęte.

O godzinie 14:00 z minutami zaczęło się. Jak na mój gust wszystko za bardzo statyczne i mało zorganizowane. Nie przypominało to prawdziwej bitwy chociażby takiej jaką pamiętamy z filmu "Krzyżacy", jednak niewątpliwie uznanie i podziw należy się zakutym w żelastwo rycerzom.






Kilka godzin na wyjątkowo tego dnia palącym słońcu bez tych wszystkich "wdzianek" i tak trudno było wytrwać, cóż dopiero mieli powiedzieć uczestnicy inscenizacji i nie dziwota że co raz karetki kogoś zwoziły.
Prawdziwy "horror" zaczął się równo z końcem "bitwy". Wiara jak jeden mąż wstała ze swoich miejsc i parła "na z góry upatrzone pozycje", czyli do samochodów.
W kilkanaście minut "po" wszyscy chcieli być jak najdalej Grunwaldu i w efekcie wszystkie drogi zostały dokumentnie zakorkowane do wczesnych godzin porannych w niedzielę.
Zupełnie nie odpisali organizatorzy. Przede wszystkim zabrakło napojów z piwem włącznie, jedzenia i sanitariatów, a część tych stojących z niewiadomych powodów była pozamykana.
Stojącym w kilometrowych korkach samochodach wysiadały chłodnice, na domiar złego w niedzielny poranek spadł deszcz i ci którzy chcieli przeczekać zmasowany odwrót utknęli w błotku na dobre.
W dniu następnym nawet kilkadziesiąt kilometrów od Grunwaldu widywało się niemiłosiernie ubłocone auta, wiadomo skąd wracały.
Pierwszy raz wstajemy kiedy komu pasuje. Odpada gorączka pakowania i sprawdzania czy wszystko pozabierane, a w kołach powietrze.
Przed 11:00 spokojnie spacerkiem udajemy się na główne miejsce "koncentracji wojsk" mając okazję przekonać się ile też narodu zjechało w to miejsce.
Obchodzimy wokoło całe obozowisko z parkingiem dla prawdziwych motocykli, trybunami dla vip-ów, niewątpliwą atrakcją jaką było stale oblegane banji i namiot byłego prezesa UPR z charakterystycznym napisem.



Kolejny posiadacz zbędnej gotówki szykuje się do skoku

Mało było miejsc z których można było bez przeszkód i z bliska obserwować pole bitewne, a miejsca najbardziej atrakcyjne od dawna były już zajęte.

O godzinie 14:00 z minutami zaczęło się. Jak na mój gust wszystko za bardzo statyczne i mało zorganizowane. Nie przypominało to prawdziwej bitwy chociażby takiej jaką pamiętamy z filmu "Krzyżacy", jednak niewątpliwie uznanie i podziw należy się zakutym w żelastwo rycerzom.






Kilka godzin na wyjątkowo tego dnia palącym słońcu bez tych wszystkich "wdzianek" i tak trudno było wytrwać, cóż dopiero mieli powiedzieć uczestnicy inscenizacji i nie dziwota że co raz karetki kogoś zwoziły.
Prawdziwy "horror" zaczął się równo z końcem "bitwy". Wiara jak jeden mąż wstała ze swoich miejsc i parła "na z góry upatrzone pozycje", czyli do samochodów.
W kilkanaście minut "po" wszyscy chcieli być jak najdalej Grunwaldu i w efekcie wszystkie drogi zostały dokumentnie zakorkowane do wczesnych godzin porannych w niedzielę.
Zupełnie nie odpisali organizatorzy. Przede wszystkim zabrakło napojów z piwem włącznie, jedzenia i sanitariatów, a część tych stojących z niewiadomych powodów była pozamykana.
Stojącym w kilometrowych korkach samochodach wysiadały chłodnice, na domiar złego w niedzielny poranek spadł deszcz i ci którzy chcieli przeczekać zmasowany odwrót utknęli w błotku na dobre.
W dniu następnym nawet kilkadziesiąt kilometrów od Grunwaldu widywało się niemiłosiernie ubłocone auta, wiadomo skąd wracały.
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!