Środa, 23 września 2009
Kategoria mega 100-150 km, 2009
Powitanie jesieni na Równicy
Wczoraj około 23:00 lato wzięło z nami rozbrat, ale trzeba przyznać, że nam się ono "latosi" udało.
Co prawda od początku "mojego" rowerkowego sezonu (9 kwietnia) pauzowałem 45 razy, ale tylko 17 razy z powodu deszczu, reszta to powody zdrowotne.
Rano pogodynki zapewniały o braku deszczu przez kolejne dwa dni, potem pogoda ma się popsuć, czyli ostatni dzwonek by ruszyć gdzieś dalej. Wybór padł na Ustroń, czyli jego centrum, a nie jak zwykle tylko "przelotówka" do Wisły.
Ostatni raz byłem tam na początku lat 80' na zimowych wczasach w D.W. "Narcyz" na Zawodziu. Chciałem dziś popatrzeć czy coś się zmieniło od tamtych lat, w sumie chyba niewiele, za wyjątkiem muszli koncertowej w centrum Ustronia.


Kiedy Zawodzie mi się "skończyło", a na liczniku coś maławo kilometrów, zamiast do miasta skręciłem w lewo na Równicę.
KLIKAĆ na miniatury

Rzut oka na nowe osiedle z Zawodzia

Widok na Czantorię z Zawodzia
Był to mój drugi podjazd w tym roku, ale wcześniej skończyło się na kamienistej łące pod budowanym nowym schroniskiem, dziś postanowiłem wejść z rowerem na szczyt.
Tak, wejść, bo podjechać na moim rowerku - choć nawet próbowałem - nie dało się z powodu nieodpowiednich opon, przełożeń, techniki itp.
Wcześniej jadąc przez Zawodzie, wpierw Dolne, a później Górne, w tym ostatnim zauważyłem na asfalcie wymalowane oznaczenie chyba BM 4000m i strzałkę. Początkowo nie kojarzyłem o co chodzi, ale przypomniały mi się trasy maratonów MTB wyrysowane na tablicy obok Informacji Turystycznej w centrum Ustronia. Kiedy już podjeżdżałem na Równicę, tym razem było 3000m i wszystko jasne, tyle mam na szczyt.
Jechałem sobie spokojnie, aż tu mniej więcej na 1000m przed górnym parkingiem kątem lewego oka widzę koło "górala" wysuwające się powolutku do przodu.
Dosiadała go dziewczyna w wieku dwudziestu paru, kręciła podobnie, no może ciut szybciej lub miała inne przełożenie skoro mnie dopędziła. Przez kilkanaście sekund jechaliśmy obok siebie, jednak pozwoliłem, by mnie wyprzedziła na długość roweru i zamieniliśmy parę zdań.
Wjeżdża co sobotę, dziś zrobiła dodatkowy wypad, interesowało ją, czy ja też, kiwnięciem przyjęła do wiadomości, iż preferuję długie dystanse.
Jak wiadomo przy podjeździe rozmowa męczy, więc jej nie ciągnąłem zbytnio za język, ale miałbym okazję popatrzeć na jej pracujące w całej okazałości zgrabne mięśnie, gdyby bluza kurtki przepasana w pasie nie zasłaniała mi tych najważniejszych partii.
Kilka razy próbowała odskoczyć to podkręcając tempo, to stając na pedałach, jednak nie pozwalałem na to, ciągle siedząc jej na kole.
Zrezygnowany brakiem "widoków", częściowo też połechtany ambicjonalnie na około 200m przed dolnym parkingiem uruchomiłem tylną przerzutkę i bez trudności odjechałem dziewczynie.
Za nowym schroniskiem robi się naprawdę jesiennie, na kamienistej ścieżce poprzerastanej korzeniami buków leży sporo opadłej już buczyny, o liściach nie mówiąc, niestety lato za nami.
Pogoda do robienia fotek nie najlepsza, horyzont zamglony, jednak kilka wstawiam.
Zjazd do miasta szybciej niż ostatnio, tym razem ms-66,5 (60,9).

Nowe schronisko na Równicy - w trakcie budowy

Widok na schronisko

W dole fragment Ustronia

Widok na miasto z Równicy

Fragment nowego schronisko od strony szczytu

Kellys na Równicy
Trasa: dom-Pawłowice-Ustroń Zawodzie-Równica-Ustroń-Pawłowice-dom
Ciśnienie/tętno: >>120/70/85<<
Temperatura: 16-23C
Co prawda od początku "mojego" rowerkowego sezonu (9 kwietnia) pauzowałem 45 razy, ale tylko 17 razy z powodu deszczu, reszta to powody zdrowotne.
Rano pogodynki zapewniały o braku deszczu przez kolejne dwa dni, potem pogoda ma się popsuć, czyli ostatni dzwonek by ruszyć gdzieś dalej. Wybór padł na Ustroń, czyli jego centrum, a nie jak zwykle tylko "przelotówka" do Wisły.
Ostatni raz byłem tam na początku lat 80' na zimowych wczasach w D.W. "Narcyz" na Zawodziu. Chciałem dziś popatrzeć czy coś się zmieniło od tamtych lat, w sumie chyba niewiele, za wyjątkiem muszli koncertowej w centrum Ustronia.


Kiedy Zawodzie mi się "skończyło", a na liczniku coś maławo kilometrów, zamiast do miasta skręciłem w lewo na Równicę.
KLIKAĆ na miniatury

Rzut oka na nowe osiedle z Zawodzia

Widok na Czantorię z Zawodzia
Był to mój drugi podjazd w tym roku, ale wcześniej skończyło się na kamienistej łące pod budowanym nowym schroniskiem, dziś postanowiłem wejść z rowerem na szczyt.
Tak, wejść, bo podjechać na moim rowerku - choć nawet próbowałem - nie dało się z powodu nieodpowiednich opon, przełożeń, techniki itp.
Wcześniej jadąc przez Zawodzie, wpierw Dolne, a później Górne, w tym ostatnim zauważyłem na asfalcie wymalowane oznaczenie chyba BM 4000m i strzałkę. Początkowo nie kojarzyłem o co chodzi, ale przypomniały mi się trasy maratonów MTB wyrysowane na tablicy obok Informacji Turystycznej w centrum Ustronia. Kiedy już podjeżdżałem na Równicę, tym razem było 3000m i wszystko jasne, tyle mam na szczyt.
Jechałem sobie spokojnie, aż tu mniej więcej na 1000m przed górnym parkingiem kątem lewego oka widzę koło "górala" wysuwające się powolutku do przodu.
Dosiadała go dziewczyna w wieku dwudziestu paru, kręciła podobnie, no może ciut szybciej lub miała inne przełożenie skoro mnie dopędziła. Przez kilkanaście sekund jechaliśmy obok siebie, jednak pozwoliłem, by mnie wyprzedziła na długość roweru i zamieniliśmy parę zdań.
Wjeżdża co sobotę, dziś zrobiła dodatkowy wypad, interesowało ją, czy ja też, kiwnięciem przyjęła do wiadomości, iż preferuję długie dystanse.
Jak wiadomo przy podjeździe rozmowa męczy, więc jej nie ciągnąłem zbytnio za język, ale miałbym okazję popatrzeć na jej pracujące w całej okazałości zgrabne mięśnie, gdyby bluza kurtki przepasana w pasie nie zasłaniała mi tych najważniejszych partii.
Kilka razy próbowała odskoczyć to podkręcając tempo, to stając na pedałach, jednak nie pozwalałem na to, ciągle siedząc jej na kole.
Zrezygnowany brakiem "widoków", częściowo też połechtany ambicjonalnie na około 200m przed dolnym parkingiem uruchomiłem tylną przerzutkę i bez trudności odjechałem dziewczynie.
Za nowym schroniskiem robi się naprawdę jesiennie, na kamienistej ścieżce poprzerastanej korzeniami buków leży sporo opadłej już buczyny, o liściach nie mówiąc, niestety lato za nami.
Pogoda do robienia fotek nie najlepsza, horyzont zamglony, jednak kilka wstawiam.
Zjazd do miasta szybciej niż ostatnio, tym razem ms-66,5 (60,9).

Nowe schronisko na Równicy - w trakcie budowy

Widok na schronisko

W dole fragment Ustronia

Widok na miasto z Równicy

Fragment nowego schronisko od strony szczytu

Kellys na Równicy
Trasa: dom-Pawłowice-Ustroń Zawodzie-Równica-Ustroń-Pawłowice-dom
Ciśnienie/tętno: >>120/70/85<<
Temperatura: 16-23C
- DST 102.80km
- Czas 04:41
- VAVG 21.95km/h
- VMAX 66.50km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Kellys Saphix
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!